I minął pierwszy tydzień Julci turnusiku, weekend ma wolny. Wymęczona biedulka, ćwiczyła intensywnie i dzielnie – zajęcia trwały średnio od 9.30 do 16.00 z dwoma przerwami. Kolejny tydzień zapowiada się równie pracowicie dla naszej pszczółeczki także weekend trzeba wykorzystać na odpoczynek.
Julcia szybciutko przystosowała się do nowego otoczenia i nowych terapeutów. Bardzo polubiła zajęcia z panią logopedką i panią psycholog oraz dogoterapię z przesłodkim pieskiem Yoko i opiekującą się nimi Panią Małgosią. Zapraszam przy okazji do bliższego zapoznania się z pieskami na stronie http://delayla.republika.pl/
Najwięcej Julcia buntowała się na zajęciach ruchowych, tutaj ma ich codziennie 2.5 godzinny blok. One są bardziej wyczerpujące i wymagają od Julci najwięcej wysiłku, stąd pewnie bunt, ale niewielki i nie taki, z jakim rehabilitantka, pani Ola, by sobie nie poradziła 🙂
zdjątka z zajęć z Yoko
z panią logopedką:
i z panią psycholog
poza turnusem mamy już na koncie małe ale konkretne zwiedzanko (jak narazie zwiedzaliśmy głównie centra handlowe, bo dalej nigdzie nie mieliśmy czasu się wypuścić w czasie Julci zajęć, a trzeba przyznać, że na brak centrów handlowych w Bielsku nie można narzekać…), a mianowicie byliśmy na Starówce Bielska. Nic generalnie ambitnego, ale od czegoś trzeba zacząć 🙂 pospacerowaliśmy więc sobie troszkę po bardzo klimatycznych wąskich uliczkach z mnóstwem kafejek i kawiarenek, porobiliśmy (a konkretnie Damian porobił) troszkę zdjęć i wróciliśmy na obiadek do gościńca (nie bez znaczenia dla szybkości powrotu była tu Julcia sugestywnie i niezbyt subtelnie dająca do zrozumienia, że ma dosyć…)
póki co to tyle w kwestii zwiedzania bo wracamy do Szczyrku mniej więcej ok 17, zanim zjemy jest 18 a wtedy już niespecjalnie jest na cokolwiek czas. Ale plany są ambitne 🙂 w weekend odwiedzimy Wisłę, rodzinne miasto Adasia Małysza (jego chwilowo nie ma w domu, lata sobie w Planicy chłopak i całkiem nieźle mu idzie… trzymamy kciuki Adasiu! ), podobno można w Wiśle wjechać na skocznię, gdzie jest kawiarnia… byłoby super ale wyciąg jest krzesełkowy i nie wiemy czy damy radę z Julcią… chcemy też zaczepić o Żywiec i muzeum browarnictwa (z degustacją podobno 🙂 ) oraz może jeszcze Pszczynę i mieszczące się tam Muzeum Zamkowe (chociaż po wirtualnej wycieczce widzę, że z wózkiem będzie tam kłopot). No i jeszcze kolejka gondolowa w Bielsku, na Szyndzielnię, piękne widoki podobno, także zaliczyć trzeba koniecznie.
to tyle w kwestii planów 🙂
tymczasem wiosna przyszła i mimo, że dookoła gościńca mnóstwo śniegu i krajobrazy w Szczyrku jeszcze białe, to czuć już ten powiew wiosennej świeżości i ciepła – najwyższy czas pozbyć się zimowych kurtek 🙂
a jeżeli chodzi o krajobrazy to piękny widok mamy przy śniadanku, aż nie chce się wychodzić… (tylko, że trzeba, bo czas z reguły goni, trzeba zdążyć na zajęcia do ośrodka)
nie mogę też nie wspomnieć o najpyszniejszym jakie piliśmy (a nie mieliśmy za dużo okazji) grzańcu zbójnickim czyli winku grzanym 🙂 koleżanka nam zarekomendowała – „jesteście w górach, trzeba zaliczyć grzańca!” no i bardzo jej za to dziękujemy 🙂
przepyszny po prostu 🙂
i jeszcze trochę matematyki (ostatnio dużo o niej w mediach, więc idę tropem Unii) grzaniec + wieczór + kominek + śnieg za oknem + Kasia Kowalska (wiem, też się zdziwiłam, bo to średnio góralska muzyka, ale bardzo lubię Kasię – tworzy nastrój) i wreszcie + śpiąca Julcia, która dała nam posiedzieć spokojnie w restauracji na dole w gościńcu = najlepsze urodzinki jakie mogłam sobie wymarzyć w tym roku…sprawozdania z wycieczek niedługo 🙂