najlepsze kasztany, jak wszystkim od dawna wiadomo, są na Placu Pigalle, za to, jak się całkiem niedawno okazało – bułeczki drożdżowe najlepiej smakują o godz. 21 i to podane prosto do łóżka… Chodzi oczywiście o Julcię, która zamiast spać postanowiła jednak jeszcze wciągnąć bułeczkę i wiem na pewno że padłam tu ofiarą świadomej manipulacji z cyklu „co tu jeszcze wymyślić żeby Mama nie kazała mi już spać?…” no ale jakie ja mam szanse w walce z tak słodko i przekonywująco zachowującym się przeciwnikiem… 🙂
Potwierdzeniem tego jest też fakt, że owe bułeczki próbowałam dać Juli w ciągu dnia razy kilka i razy też kilka Jula dosyć sugestywnie manifestowała swoją wobec nich niechęć… no ale najwyraźniej o godz. 21 bułeczki nabierają nowego smaku 🙂
no ale dosyć o bułeczkach, Jula śpi sobie już smacznie więc najwyraźniej były potrzebne.
Skończył się właśnie tydzień który z grubsza spędziłam z Julcią w domku, bo po wyprawie na cmentarz w Święto Zmarłych, w nocy miała gorączkę i zapowiadało się jakieś przeziębienie większe lub mniejsze, więc na wszelki wypadek nie jeździła do przedszkola, nie miała też żadnych zajęć.
Na szczęście przeziębienie okazało się mniejsze i dziś ruszyła do przedszkola z całkiem dobrym humorkiem 🙂
W niedzielę przed Zaduszkami byliśmy u Damiana rodziców na niedzielnej popołudniowej kawce, gdzie jak zwykle było nas dużo i wesoło, bo w odwiedziny przyjechali też brat i siostra Damiana z rodzinkami 🙂
Kuzyni dopisali więc i Jula dzielnie próbowała dotrzymać im kroku:
w zabawie klockami
i w szaleństwach pt „kółko graniaste” 🙂 które Julci szczególnie przypadły do gustu 🙂 jak się ma tylu kuzynów to nie problem zorganizować takie kółeczko 🙂
no i bęc oczywiście 🙂
Ponieważ tytuł tego postu jest bułeczkowy muszą się tu koniecznie znaleźć zdjęcia z robienia bułeczek właśnie – drożdżóweczek. Jula jak zwykle mi pomagała 🙂