a najlepsze w tym katarze jest to że to mój jak najbardziej osobisty katar i chyba mnie polubił bo od kilku dni zupełnie nie zamierza się ewakuować… A czemu to takie w nim najlepsze?… oczywiście dlatego że póki co nie dopadł nikogo innego w naszym gospodarstwie domowym, choć niebezpiecznie zagląda do Julci…
A ja…cóż… bywało lepiej… niespożyte ilości chusteczek, dwa rodzaje kropli do nosa, witaminka C, aspiryna i nieodzowne sposoby z cyklu „malinka, miód, cytrynka” zdają się zupełnie kataru nie odstraszać…
Tymczasem od poniedziałku zaczynają się ferie i mam nadzieję, że do tej pory będę już w pełni dyspozycyjna żebyśmy wszyscy mogli z nich w pełni korzystać.
pozdrawiam 🙂
Hmmmmmm katar leczony trwa 7 dni, a nie leczony tydzień.
mój coś się jednak wyłamuje z tych terminów… 🙂 pozdrawiam 🙂
A właśnie wysłałam maila, z nadzieją, że wszelkie bakterie omijają Was szerokim łukiem. Dużo zdrówka, niech już odpuści ten łobuz!