Jula siedzi sobie właśnie i ogląda swoją ulubioną bajeczkę w nagrodę za to że była dzielna na ćwiczeniach a potem pięknie zjadła telerz klusek leniwych 🙂 A ja kradnę niniejszym troszkę czasu żeby zajrzeć na blog 🙂
Swoją drogą to Jula ostatnio tyle je, że aż miło ją karmić kiedy siedzi w krzesełku i otwartą buźką i zniecierpliwieniem na twarzy jak tylko spóźniam się sekundę z podaniem kolejnego kęsa:)
A więc wiosna… no cóż, piękną zimę mamy tej wiosny… a konkretnie to mieliśmy piękną bo już nawet piękna nie jest… Już nawet żarty z zimy wielkanocnej nie są takie śmieszne… a w Wielkanoc brakowało mi tylko skoków w TV 🙂
Święta, poza tym że były piękne białe i jak na ironię w największy śnieg przestawialiśmy czas na letni… minęły wesoło i rodzinnie.
Zajączek dokicał, choć pewnie sanie od Mikołaja pożyczał, ale dotarł biedaczysko i dzieciaczki mogły cieszyć się z zajączkowych prezentów.
Julcia dopiero w Wielkanoc tak naprawdę wyruszyła do ludzi bo tydzień po szpitalu wolałam żeby została ze mną w domku. Była tak szczerze wesoła i tak się do wszystkich uśmiechała że byliśmy pewni że stęskniła się dokładnie za wszystkimi po kolei. Nasza kochana córeczka zdaje się teraz odbijać sobie czas gorszego samopoczucia i naprawdę na co dzień obdarza nas mnóstwem uśmiechu i jest bardzo aktywna.
Kuzynek Igorek upiekł z Mamą dla każdego piękne ciasteczko – wielkanocnego króliczka z imieniem, Julcia dostała też swoje
Julci zajączek się bardzo podobał
tak jak lala, wybrana dla Julci specjalnie przez Dziadka Zbysia 🙂
był też czas na wspólną lekturę z Konradkiem
dzieciaczki razem
tu zabawy z Prababcią
a jeszcze niedawno byliśmy takimi małymi dzieciaczkami…
Zaraz po Świętach byliśmy u naszej Pani neurolog żeby skonsultować co dalej w kwestii odstawienia leków przeciwpadaczkowych. Nic się nie działo do tej pory, wyniki są w normie i to super normie – jeżeli chodzi o płytki krwi – lepsze niż kiedykolwiek, więc teoretycznie można byłoby wrócić do orfirilu, ale skoro nic się nie dzieje w temacie napadowym, to Jula została na topamaxie. Może to wystarczy, bo w końcu leki jednak obciążają więc im ich mniej na stałe tym lepiej.
I tego póki co się trzymamy, ciesząc się po każdej spokojnej nocy, każdego dnia na nowo, że jest wszystko ok.
Do rehabilitacji Julcia jak już pisałam wróciła szybciutko i daje sobie dzielnie radę, choć oczywiście swoje zdanie na ten temat musi pokazać – to się nie zmienia 🙂 Nie przeszkadza to jednak egzekwować tego co najważniejsze i mięśnie coraz lepiej pracują. Było już też pierwsze po dłuższej przerwie spotkanie na dogoterapii z Negrą i Ciocią Anią jak zwykle pełne śmiechu, i zabaw edukacyjnych, których Ania zawsze ma mnóstwo w zanadrzu 🙂
Od poniedziałku Jula mam nadzieję pójdzie do szkoły, do tej pory była ze mną w domu, po szpitalu wolałam ją mieć na oku a po Świętach i tak niewiele zostało tygodnia. Mam nadzieję że już będzie się powoli robiło cieplej, choć prognozy jak narazie nie są za bardzo obiecujące…
i jeszcze na koniec mała retrospekcja – wczoraj i dziś czyli zdjęcie zrobione Julci i jej kuzynom w ten sam sposób w 2010 i teraz w Wielkanoc – rosną te nasze dzieciaczki 🙂
Cieszymy się bardzo ,że Julcia czuje się już dobrze . Na tych zdjęciach wygląda kwitnąco !!!Różnica dwóch lat swoje robi – dzieci rosną jak na drożdżach :-), a my niestety nie młodniejemy :-(. Pozdrawiamy ciepło całą rodzinkę 🙂