Portal „Razem z Tobą” napisał o mojej inicjatywie 🙂
Gdyby Julcia umiała mówić, myślę że często z jej ust padałyby takie słowa 🙂
Nasza córcia jest wielką smakoszką – lubi tak dużo rzeczy, że prościej byłoby napisać czego nie lubi…
A przede wszystkim lubi jeść. I potrafi zjeść sporo.
„Naprawdę?!… A nie wygląda…” – często to słyszymy, bo faktycznie szczuplutka jest nasza Julcia 🙂 co jednak nie wynika z małego apetytu ale ze specyfiki dziecięcego porażenia mózgowego i budowy mięśni.
Karmienie bywa trudne, przyznam że czasem tracę cierpliwość, kiedy Jula grymasi albo coś ją rozprasza i ciężko jest jej się skupić na jedzeniu, ale na kłopoty Tata! – Damian potrafi nakarmić Julę w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających okolicznościach 🙂
Bo przecież jedzenie z Tatą to radość ogromna! 🙂
Dla Julci im bardziej wyraźne smaki tym lepiej, czasem zaskakuje nas tym co jej smakuje i wiele razy „nie, tego jej nie dam, za ostre… albo zbyt kwaśne…” okazywało się nietrafnym sądem 🙂
A refleksje na temat Julci dobrego apetytu naszły mnie przed przygotowaniem weekendowej imprezki rodzinnej, która odbędzie się pod znakiem kuchni chińskiej. Tonę właśnie w przepisach a drukarka nie nadąża wypluwać kolejnych z cyklu ” o! jeszcze ten! też jest fajny! „ 🙂 Mam już spory plik 😉
Przy tak skonkretyzowanej kuchni dla najmłodszych gości będą nieco bardziej zachowawcze pozycje menu, ale Jula ich nie potrzebuje 🙂 Kuchnia chińska bardzo jej smakuje, co czyni przygotowywanie całości jeszcze przyjemniejszym 🙂
Jula je to co my, ale oczywiście ma swoje ograniczenia, nie gryzie więc twardsze rzeczy musi mieć rozdrobnione np musli do jogurtu na śniadanie(najlepiej sprawdzają się miski z nożami, będąca w komplecie z blenderem).
Nie ma żadnego problemu z takimi rzeczami jak kanapki, naleśniki, pierogi (Jula uwielbia ruskie i potrafi ich sporo pochłonąć 😉 ) zupy, ziemniaki, kotlety i wszelkiego rodzaju makarony, wszelkie placki, pyzy, racuchy, omlety… mogłabym tak długo 😉
Wniosek – jedzenie jest bardzo przyjemne a radość patrzenia jak Juli coś smakuje jeszcze przyjemniejsze 🙂
Wracam do przepisów 🙂
Smacznego dnia!
a to jedna z potraw którą Julcia też uwielbia (my też 😉 – cukinia zapiekana z mozarellą, pomidorami i papryką – polecam sezon na nie cały czas trwa 🙂
Za oknem lato w pełni i choć nastrój już nie do końca wakacyjny ( a może właśnie dlatego?!..) postanowiłam wrócić jeszcze na chwilę do Zakopanego – wspomnieniami 😉
Niesprawiedliwym bowiem byłoby nie wspomnieć o tym jak przyjazne osobom niepełnosprawnym jest to miasto i związane z nim atrakcje.
Przed wyjazdem zastanawialiśmy się nasz entuzjazm pobytu w Tatrach nie skończy się na podziwianiu ich z tarasów widokowych a przygotowane dla turystów atrakcje będą dostępne tylko na stronach przewodnika turystycznego.
Oczywiście nie planowaliśmy wspinać się z Julką na plecach na szczyty gór, mieliśmy tylko nadzieję ciekawie i różnorodnie spędzić czas, bez napotykania na każdym kroku na przeszkody.
I Zakopane nas nie zawiodło 🙂
Po pierwsze poruszanie się wózkiem po samym mieście – dużo podjazdów i przystosowanych, dużych pomieszczeń.
Wjazdy na krzesełkowe kolejki linowe – proszę bardzo! 🙂 wyciągi były specjalnie dla nas zatrzymywane, żebyśmy mogli spokojnie usiąść z Julą i się zabezpieczyć.
Z uśmiechem, bez pośpiechu i zawsze służący pomocą górale 🙂
Na wyciąg na Polanę Szymoszkową na siedzenie zmieścił się też wózek 🙂
Kolejka szynowa z Gubałówki na Krupówki – peron z osobnym wejściem dla osób na wózku, w wagoniku wygodnie i mnóstwo miejsca.
Termy Chochołowskie – na basenach jest zwykle wygodniej i są dostosowane dla osób na wózkach – tutaj windą wjechaliśmy bezpośrednio na basen, po którym mogliśmy swobodnie się (umytym wcześniej w specjalnej sali wózkiem) poruszać.
Może pani dyrektor z szkoły z Jaźwina, o której ostatnio głośno w mediach, gdyż zabroniła wjeżdżać Antosiowi do szkoły zabłoconym wózkiem, powinna spróbować mycia kół – całkiem prosta i powszechna praktyka 😉
Ale dalej o termach- szatnie – osobne dla osób na wózkach z wygodnymi dużymi przebieralniami za kotarą.
Pozostaje tylko cieszyć się z pobytu 🙂
W gościńcu Gubałówka, w którym mieszkaliśmy mieliśmy pokój na parterze, jadalnia zaraz obok, również na parterze, wjazd do budynku prosto z podwórka.
I ten taras… z pięknym widokiem na Giewont, również na parterze ze swobodnym dostępem dla wózka.
I oczywiście przepyszne jedzonko i przemiła obsługa 🙂
Zaskoczyło nas też że na parkingach – prywatnych czy nie, z kartą za szybą, nie płaciliśmy nigdzie.
W Dolinie Chochołowskiej pierwszy raz zobaczyłam przenośną toaletę (tzw toytoya) dla niepełnosprawnych. Nie miałam okazji sprawdzić jak wyglądał w środku ale z zewnątrz był większy.
I jeszcze sytuacja która zaskoczyła nas totalnie – na jednym ze straganów, na deptaku na Gubałówce, wybraliśmy kilka rzeczy (jak to turyści 😉 ) i gdy chcieliśmy zapłacić, pani poinformowała nas że nie ma mowy bo wszystko co wybraliśmy Julcia dostaje od niej w prezencie 🙂
To jeden z tych momentów w życiu kiedy mnie zatkało (nie często się to zdarza 😉 ) , podziękowaliśmy grzecznie i poszliśmy dalej nie do końca rozumiejąc co się właściwie stało… 🙂
pozdrawiam 🙂
W Urzędzie Miejskim ważą się losy złożonego przeze mnie przed wakacjami, do budżetu obywatelskiego, wniosku o zakup urządzeń integracyjnych i dostawienie ich na placach zabaw w naszym mieście. Czekam na informację czy wniosek został zaakceptowany, wyceniony i czy będzie mógł być poddany głosowaniu.
Urządzeń integracyjnych, czyli takich, z jakich będą mogły korzystać zarówno dzieci z dysfunkcjami ruchu, jak i zdrowe. Są bezpieczne i z powodzeniem można je dostawić na kilku placach zabaw.
I tak w oczekiwaniu, ponieważ temat ten już od dłuższego czasu zaprząta mi głowę, podczas pobytu w Zakopanym od razu wypatrzyłam na jednym z placów zabaw huśtawkę (sprawdziliśmy od razu nazwę producenta – firma Huck z polskim oddziałem we Wrocławiu) którą bardzo chciałabym zobaczyć u nas. Jest to forma popularnego bocianiego gniazda jednak w formie łóżeczka. Dzięki plastikowym płaskim elementom wypełnienia, siedzisko było bardzo wygodne, Jula mogła cała się na niej położyć a ja wygodnie usiąść obok 🙂
I pierwszy raz, będąc na placu zabaw, mogłam skorzystać z Julą z tego samego urządzenia, co zdrowy chłopczyk przed nami, mając z tego równie dużo frajdy co on 🙂 Dookoła biegały bawiące się dzieci i Julka, huśtając się, mogła poczuć klimat placu zabaw.
Te biegające dzieci w ten sposób przyzwyczajają się do obecności dzieci niepełnosprawnych w swoim otoczeniu.
O taką właśnie integrację mi chodzi i takie udogodnienia mam nadzieję móc wprowadzić w naszym mieście.
Jak widać bujający się przed nami chłopczyk miał równie wygodnie co Jula 🙂
czekam więc… 🙂