Będzie krótko i na temat – linowa kolejka widokowa na Szymoszkową Polanę jest naprawdę widokowa… przez cały odcinek jazdy w dół mamy przed sobą panoramę Tatr jak na dłoni… A u podróży gór w dole malownicze wioseczki i pasące się na pastwiskach owieczki:)
Takie widoki nigdy się nie nudzą…można patrzeć i patrzeć…
Ale do rzeczy- krzesełka, a właściwie ławeczki, są 6-osobowe dlatego bardzo wygodnie jechało nam się z Julą, i, tak jak mówiła Kasia, bez problemu zapakowaliśmy wózek który zjechał i wjechał z nami. Dzięki temu mogliśmy na dole zejść z wyciągu i zwiedzić okolicę:)
Panowie górale jak zwykle bardzo pomocni, wyciąg zatrzymali na wystarczająco długo żeby spokojnie złożyć wózek i wygodnie się ustanowić w krzesełku.
Pozostało tylko bez żadnego stresu rozkoszować się widokami 🙂
Juli bardzo podoba się to fruwanie:)
Archiwum autora: admin
Dolina Chochołowska z Julą :)
„Łatwy czterogodzinny (tam i z potworem) spacer drogą jezdną z niewielką różnicą wysokości 250 m” – tyle z przewodnika:)
Zachęceni owym opisem oraz zdjęciami z trasy,ruszyliśmy w Dolinę Chochołowską z Julą bez cienia wątpliwości co do tego że spacer będzie czystą przyjemnością.
I był…
Otóż:
– mieliśmy cudowne towarzystwo dzięki czemu było wesoło a przejście kamienną częścią trasy było o wiele przyjemniejsze (Marta dziękujemy za wsparcie siłowe ;)).
– ach te widoki!… surowe skały, przejrzyste rwące potoki…
– pogoda była jak na zamówienie
Do opisu z przewodnika muszę nanieść jednakże kilka poprawek: trasa owszem łatwa, owszem czterogodzinna i owszem lekkie tylko „pod górkę” ale tutaj przyda się*
*w momencie jak kończy się droga asfaltowa i zaczynają kamienie, wózkiem, delikatnie mówiąc, „telepie” a nam, zamiast skupiać się na widokach, pozostaje lawirować nim tak, żeby znaleźć miejsca z najmniejszą ilością kamieni do przejechania. Nie jest to duży problem ale po kilku kilometrach zaczęliśmy się obawiać czy Jula dużo jeszcze takiego podskakiwania na kamieniach zniesie, a czekała nas droga powrót na…
Dlatego jak droga cała wypełniła się kamieniami i zaczęła iść mocniej pod górę, zdecydowaliśmy się zawrócić.
Myślę że gdy droga jest mniej błotnista (tutaj była dosyć mocno ) jest dużo wygodniej:)
Na szczęście został nam już niewielki odcinek, prowadzący do schroniska więc niewiele nam umknęło:)
Nasz spacer i tak trwał łącznie blisko cztery godziny.
Dolina jest piękna! 🙂
Warto się tam wybrać i spokojnie można iść z wózkiem.
Dla dzieci w wózkach, niezależnie od tego czy spacerowych głębokich czy inwalidzkich, jeżeli ktoś je pcha, można sobie spokojnie iść.
Kwestia ustalenia wytrzymałości pasażera na lekkie i długotrwałe wstrząsy 😉
Osobom samodzielnie poruszających się na wózku nie polecałabym, na kamieniach byłoby bardzo trudno.
Podrawiamy nadal z Zakopanego:)
Ps zdjęć jest oczywiście setki ale to później:)
Można?… Można! Czyli wjazd na Wielką Krokiew i Gubałówkę z Julą :)
Tatry… Zakopane… wszędzie pięknie…i wszędzie by się chciało być. Właśnie wróciliśmy z Wielkiej Krokwi, na którą wjechaliśmy z Julcią wyciągiem krzesełkowym. Nasze obawy, czy będzie to możliwe, okazały się zupełnej nieuzasadnione.
Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam na gorąco że jest to atrakcja przyjazna osobom niepełnosprawnym dzieciom wózkowym:)
– są osobne bramki dla wózków
– jest podjazd do miejsca gdzie wsiada się na wyciąg
– wyciąg, mimo że jeździ w kółko i normalnie ma się chwilę na wskoczenie i zaskoczenie z siedzenia, został specjalnie zatrzymany, żebyśmy mogli wyjąć Julę z wózka, spokojnie z nią usiąść i się zabezpieczyć
– wózek można zostawić zaraz obok na dole
– z powrotem na dole krzesełko zatrzymuje się obok wózka więc przełożenie Julci było bardzo ułatwione:)
Oczywiście nie mogliśmy na górze wysiąść, gdyż wózek został na dole, ale sam przejazd w górę i w dół to niesamowite przeżycie!
Nie bójcie się więc i zabierajcie swoje dzieciaczki z wózkami na Wielką Krokiew!
Wjazd na Gubałówkę też oczywiście możliwy, wagonik PKL wygodny, z osobnym wejściem dla wózków.
Tylko jechać i podziwiać.
Tym bardziej że dla mieszkających na Gubałówce (tak jak my teraz) zjazd PKL to najszybszy możliwy sposób na dostanie się na Krupówki – 3,5 minuty 😉 podczas gdy samochodem przy dobrych wiatrach i małych korkach (raczej wątpliwe…) to około pół godziny min.
Plus konieczność znalezienia miejsca do zaparkowania na Krupówkach, co nawet w miejscu dla niepełnosprawnych graniczy z cudem…
Jutro uderzamy na Butorowy Wierch, zobaczymy czy i tym razem uda nam się wjechać i zjechać z Julcią.
Pozdrawiamy z Zakopanego!
Ten czas kiedy mieszkanie pachnie cynamonem…
Magiczne i bezcenne… I wcale nie trzeba czekać do Świąt 🙂 Wystarczy trochę czasu (ok – trochę więcej niż trochę…) i sprawdzony przepis, gdyż do takich wraca się najchętniej.
„Ślimaczki” drożdżowe z cynamonem to jedne z moich ulubionych kawowych dodatków, równie mocno lubię je piec co jeść, motywacja jest tym większa że pozostali członkowie rodziny również za nimi przepadają.
I zawsze jest ich „za mało” więc tym razem podwoiłam przepis piekąc je w ilości przemysłowej…
Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko że… nie, jednak nie mam żadnego usprawiedliwienia 😉
I tutaj powinien pojawić się przepis… otóż się pojawi – w następnym wpisie 🙂
Jak już się pochwaliłam jak pięknie właśnie pachnie mieszkanie to muszę iść – bułeczki czekają 😉