…budzik…rano…bardzo rano… 6.03…po dwóch tygodniach błogiego przesypiania tej strasznej godziny i udawania że świat zaczyna się najwcześniej po 7… (najwcześniej!)
I tak sobie pomyślałam, że najprostszym sposobem na znienawidzenie jakiegoś dźwięku jest ustawienie go sobie jako dzwonek budzika, niezależnie od tego czy będzie to ulubiona piosenka, śpiew ptaków czy szum morza…
Piosenka szybko straci pozycję na liście ukochanych, śpiew ptaków (cóż, tego może nie ustawiajmy jako budzik bo jest naprawdę piękny…) a morze – nagle zaczniemy zdecydowanie częściej podświadomie wybierać Sudety na wyjazdy wakacyjne 🙂
Dlatego ja mam standardowy dźwięk, nie kojarzący się zupełnie z niczym i nikim poza koniecznością otwarcia oczu i przyciśnięcia przycisku „drzemka” (trzy razy z rzędu…)
Wiem, wiem, trzeba wcześniej chodzić spać… przynajmniej trochę wcześniej niż o północy… ale jakoś nie wychodzi… najważniejsze że Julcia (która zasypia codziennie najpóźniej o 20.30) z zapasem snu nazbieranym przez ferie dzisiaj wstała bez większych problemów (tych spodziewamy się w kolejne dni 🙂 )
I ruszyła do szkoły. Uśmiechnięta jak zawsze 🙂
Jeżeli chodzi o ferie to minęły bardzo spokojnie, Julcia odpoczęła, korzystaliśmy ładnej pogody chodząc na spacerki, Jula wyjątkowo ładnie ćwiczyła z Sebastianem, który był z niej z dnia na dzień coraz bardziej zadowolony 🙂 A i Julcia w czasie zajęć częściej się uśmiechała i widać było że jest rozluźniona, zrelaksowana i gotowa do pracy 🙂
I było widać efekty 🙂
W związku z licznymi pytaniami dotyczącymi tego jak powstał portret Lakiego którego zdjęcie, wraz z dumnym pozującym, zamieściłam na naszym profilu na fb, niniejszym ową historię przedstawiam 🙂
Sam szkic powstał równie szybko co profesjonalnie – ręką Damiana, który ma „to coś” co sprawia że to co maluje wygląda tak jak ma wyglądać 🙂 A nawet lepiej.
Ja takiego talentu nie posiadam i gdybym próbowała naszkicować Lakiego prawdopodobnie byłoby całkiem nieźle gdyby dało się rozróżnić czy to pies czy krowa…
Na szczęście mamy zdolnego Tatusia 🙂
Laki dzielnie pozował (o tyle dzielniej o ile udało mi się go przytrzymać w miejscu).
Jak już więc powstał szkic nie pozostawiający wątpliwości co do tematu pracy, zabrałyśmy się z Julcią za wyklejanie tego co w Lakim jest najsłodsze czyli Jego długich włochatych uszu 🙂
Trochę kolorowego papieru, klej, nasze paluszki i powstała mordka Lakunka 🙂
Portrecik wyszedł taki fajniutki że (jakby powiedział Pan Robótka) pozostało już tylko jedno „Frame it!” (On tak mówi) 🙂 czyli oprawić.
Mamy też zdjęcia, jakże by inaczej 🙂 Tata zawsze wynurza się zza rogu z aparatem jak widzi że robimy jakieś ciekawe rzeczy warte uwiecznienia 🙂
A jak już pozostajemy w temacie portretów, to jeszcze zdjęcie z Wujciem ukochanym, który z Ciocią Dominisią odwiedził nas w ferie.
i na koniec oczywiście – BRAWO KAMIL! 🙂
pozdrawiam 🙂