Za oknem śnieg… znowu wstałam rano, podniosłam rolety i co widzę – pięknie sobie pada, nie przejmując się niczym i nikim… nawet tym, że pogodynki zaczynają coraz śmielej zapowiadać przyjście wiosny… Zima na najwyraźniej swoje plany.
Ale do rzeczy bo ileż można narzekać na pogodę… 🙂
Jula poszła dziś do szkoły, po prawie miesiącu przerwy – wstała całkiem zadowolona i uśmiechnięta a to najważniejsze 🙂 W sumie niewiele już zostało nam tego roku szkolnego, zaraz majówka, w tym roku wyjątkowo hojna w wolne dni, potem czerwiec i koniec wakacje… wakacje – jak to pięknie brzmi… wtedy zwykle jest ciepło 🙂 i mam nadzieję że „zwykle” nie jest w tym przypadku słowem kluczem.
Za nami weekend, zainspirowana programem telewizyjnym z cyklu „fabryka żywności”, w którym pokazane było jak się robi cynamonowe ślimaczki z ciasta francuskiego, postanowiłam takie zrobić. Nie z ciasta francuskiego oczywiście, aż tak ambitna nie jestem (w sumie mogłabym je kupić, ale zdecydowanie bliżej miałam do lodówki gdzie leżały sobie drożdże) – piekłyśmy drożdżowe ślimaczki cynamonowe. „Śmy” bo obowiązkowo towarzyszyły mi dziewczyny – Julcia i Wiki. Wiki bardzo zaangażowała się w gniecenie ciasta, co łatwe nie jest i w efekcie wyszły nam piękne, a do tego pyszne ślimaczki. Zapach podczas pieczenia był nieziemski po prostu, kojarzący się raczej z zimą, więc jak najbardziej na miejscu 🙂 Dziewczyny wciągały ślimaczki z apetytem, takie spontaniczne pieczenie jest najlepsze 🙂
przepis wzięłam z tej stronki (tylko autorka zapomniała napisać żeby do ciasta wlać resztę mleka która zostanie z zaczynu)
jeszcze cieplutkie… 🙂
i autorki projektu
to w sobotę 🙂
w niedzielę byliśmy na urodzinkach Igorcia, najmłodszego kuzyna Julci, który kończył 3 latka. To mi przypomniało że nie pisałam o innych urodzinkach kuzyna Julci, najstarszego z chłopaków tym razem, który kończył lat 6. I w sumie może dobrze że razem o nich wspominam bo na urodzinkach naszych dzieciaczków świeczki dmuchają dokładnie wszystkie dzieci, okoliczność różni się tylko tym że solenizant zdmuchuje je pierwszy (i z reguły jeszcze raz na końcu, żeby zaznaczyć że jednak on tu jest najważniejszy). Tak robione przy każdej okazji zdjęcia, zaznaczyć tu trzeba że niełatwe do zrobienia kiedy dokoła ciemno a na środku oświetlony świecami tort, ale na Damiana zawsze możemy wtedy liczyć, pokazują dokładnie o co mi chodzi 🙂
urodzinki Konradka – marzec
i urodzinki Igusia – kwiecień
tradycja owa widoczna jest też na zdjęciach z Julci niedawnych urodzinek, ale te zamieszczałam wcześniej.
I jeszcze kilka zdjęć z urodzinek Igorka
Julci przypadła do gustu gitarka 🙂 a nas obok muzycznych upodobań Julci bardzo cieszy fakt, że Julcia świetnie sobie radziła siedząc, tylko lekko ją podtrzymywałam.
jak już Jula się wybawiła, wróciliśmy do domku i zasnęła bardzo szybciutko 🙂
W tym tygodniu czeka nas wizyta u okulisty i EEG, tak się złożyło że w tym samym dniu, mamy nadzieję że uda nam się pogodzić te dwie wizyty bo różnica czasowa nie jest zbyt duża… zobaczymy.
pozdrawiam już nieco bardziej wiosennie niż rano 🙂