nieco po fakcie…

aż mi wstyd że nie napisałam o tym wcześniej, a wcześniej tzn wtedy kiedy było to wydarzeniem dnia (teraz zrobiło się bardziej newsem tygodnia…) a chodzi oczywiście o zwycięstwo naszych chłopaków nad Brazylią w meczu inaugurującym tegoroczną Ligę Światową w piłce siatkowej! 🙂 Mecz był w Toronto co zwykle oznacza nocną transmisję, ale cóż to za problem dla porządnego kibica 🙂 Mecz był na pewno wspaniały ale niestety niewiele mogę na ten temat powiedzieć bo… nie oglądałam go! 🙂 co oczywiście nie umniejsza jego znaczeniu jednak znacznie ogranicza moje możliwości jego szczegółowego skomentowania 🙂

nie mam nic na swoje wytłumaczenie… przegapiłam moment rozpoczęcia sezonu kadrowego a to mi się ostatnio zdarzyło… nie, nigdy mi się nie zdarzyło… a chłopaki musieli akurat wtedy rozegrać mecz dziesięciolecia… 🙂 oczywiście żartuję (nie z tym że nie oglądałam niestety…) bardzo się cieszę i nawet udało mi się obejrzeć w internecie tiebreak, zawsze coś na pocieszenie 🙂
teraz nie ma takiej możliwości żebym przegapiła kolejne weekendy rozgrywek także sezonie siatkarski nadchodzę 🙂
Julci już przypominałam brzmienie przyśpiewek meczowych, Ona też się cieszy na oglądanie meczów 🙂

nie… jednak po zastanowieniu mam coś na pocieszenie 🙂 w tą samą noc, w którą chłopaki dzielnie maglowali Brazylię (choć po wynikach setów wnioskuję że maglowanie było obustronne…) miałam spotkanie z moimi dwoma najlepszymi pod słońcem szwagierkami, przegadałyśmy pół nocy przy przepysznych i bardzo pozytywnie do życia nastrajających… soczkach 🙂 a w tle leciała sobie jedna z części naszej ulubionej sagi którą to już wspólnie maglujemy nie pierwszy raz… więc nie musiałyśmy zbyt uważnie śledzić akcji 🙂

pozdrawiam Was dziewczyny! 🙂

i to się nazywa pozytywny akcent na koniec 🙂

i obrocik :)

Gorąco… 🙂 ale nie narzekamy, jeszcze… bo niewiele tak ciepłych dni mieliśmy w tym roku. Najważniejsze że Jula znosi całkiem fajnie te wahania pogodowe i mam nadzieję, że tak już zostanie 🙂
Wczoraj na ćwiczeniach zaskoczyła nas pierwszym obrotem podczas stymulacji 🙂 Zwykle prawidłowe ułożenie barku i łopatki to wszystko czego od niej oczekujemy w trakcie ucisku, fajnie jak uda się uzyskać dobrze ułożoną miednicę i włącza się praca nóg, ale tym razem myk i się obróciła na boczek! (a dla niewtajemniczonych muszę zaznaczyć że ta konkretna stymulacja właśnie do obrotu ma prowadzić) dokładnie tak jak powinna 🙂 I dziś na ćwiczeniach znowu się tak udało 🙂
Julci zdarza się czasem jak leży na ziemi obracać się na bok, dzieje się tak wtedy jak się strasznie z czegoś śmieje, spina się cała i zwija na boczek, ale jest to bardzo przypadkowe jakkolwiek chcielibyśmy wierzyć że nie. Obrót uzyskany przy stymulacji vojtą jest o tyle cennniejszy i ważniejszy, że jest wynikiem konkretnej prawidłowej i dokładnie zaplanowanej przez terapeutę na ten moment pracy mięśni i daje mózgowi wrażenie i informację o tym jak taka aktywność powinna wyglądać. Jednym słowem brawo Julka! 🙂

i jeszcze na koniec chciałam zamieścić fragment tekstu pewnej piosenki z ulubionej bajki Julci o Kubusiu Puchatku i Przyjaciołach, a jest to najbardziej zakręcony tekst jaki w życiu słyszałam i mimo, że słuchałam go już dziesiątki razy (Jula bardzo lubi tę płytę…) to za każdym razem wywołuje u nas szeroki uśmiech z jednoczesnym podziwem dla tłumacza oryginału 🙂 (źródło: Walt Disney Records „Tygrys i Przyjaciele”)

rzecz dotyczy nauki tygryskowego tańca fikańca – a wtajemniczeni wiedzą że tygrysek słynie ze swojego słowotwórstwa 🙂
polecam na poprawę humoru 🙂

…słuchaj ten fikaniec to w większej połowie zaczyna się tu: jak policzysz wyznaczoną tygrysektorię swego paskospieszenia podzieloną przez zawiasek kwadratowy swojego fiknięcia to wskaźnik Twojego podłożenia w pionie i Twoja nadpaskowa sprężyneracja powinny wyrugować nadmiar tego mikronapędu!…są pytania?… ”

nic dodać nic ująć 🙂

200 :)

i oto nastąpił 200 wpis na blogu 🙂 Detektyw Monk byłby ze mnie dumny! 🙂 Nie żebym liczyła – edytor w którym prowadzę bloga robi to za mnie – i nadał pisanemu właśnie postowi ten jakże wzniosły numer 🙂

Jak już numer jest taki wzniosły to przydałoby się coś wzniosłego napisać a jedyne co mi przychodzi do głowy na początek to fakt, który mnie rozbawił przy kolacji Julci kiedy to okazało się że nasza córcia kochana zdecydowanie woli kanapkę z szynką i rzodkieweczką (myślę że rzodkieweczka jest tu kluczowa…) od pączka 🙂 To ja chciałam wyjść na taką dobrą mamusię i zrobić dziecku przyjemność z cyklu „dziś na kolację zjesz kochanie pączka” bo umówmy się że niejedno dziecko chciałoby takie zdanie usłyszeć… ale nie Jula! – mina i sugestywne odkręcanie głowy nie pozostawiło złudzeń – mój akt dobrej woli nie zadziałał 🙂 Nie to co kanapeczka – Jula wciągnęła ją raz dwa 🙂
Julcia ogólnie zaskakuje nas często w kwestii swoich upodobań kulinarnych, pozbawiona awersji do konkretnych rzeczy z cyklu „nie bo nie” je po prostu to co jej smakuje (np bardzo lubi szpinak i ryby) a jak coś jej nie smakuje to nie ma szans na zjedzenie, a w tej kategorii mieści się sporo słodkich rzeczy, może poza lodami, choć też nie zawsze. Pewnie to i lepiej bo podobno zęby zdrowsze – apropos – w końcu zaczęła się pokazywać jedynka górna i myślę że, ponieważ czekamy na nią już dwa lata, to zdecydowanie wiadomość godna 200 wpisu 🙂

To jak już wzniosłość chwili uratowana to mogę kończyć 🙂

Jeszcze może kilka bieżących spraw. Jula ćwiczy dzielnie codziennie, z Sebastianem w tygodniu a ze mną weekendowo, choć muszę przyznać że vojta w moim wykonaniu już taka bardzo weekendowa nie jest i nawet czasem całkiem dobrze mi wychodzi. Lubię ćwiczyć z Julą i mam nadzieję że przełoży się to choć trochę na efektywność. U Sebastiana Jula radzi sobie super, od początku roku właściwie trwa nieprzerwanie jej dobra forma, która przekłada się na coraz lepszą pracę mięśni i coraz fajniejszą pracę na kolejnych ćwiczeniach. Ważne też jest, że mimo naprawdę intensywnych ćwiczeń okres między napadami padaczki się konsekwentnie wydłuża, z początkowo trzech tygodni, do teraz już ponad dwóch miesięcy i nadal nic się nie dzieje. Zwykle jest tak, że jak już się pochwalę to sprawa się sypie, ale myślę że warto o tym napisać żeby każdy kto obawia się vojty ze względu na padaczkę wiedział że nie ma się czego obawiać a wręcz można poprawić sytuację.

to myślę najważniejsze sprawy 🙂

pozdrawiam serdecznie

podziękowania

Chcieliśmy bardzo bardzo podziękować Fundacji Lions Club Elbląg która przekazała właśnie pieniążki na rehabilitację Julci 🙂 Fundusze były zbierane na Wieczorze Weneckim – kolacji zorganizowanej przez Fundację. Dzięki ludziom dobrego serca jesteśmy spokojni o rehabilitację Juleczki prawie do końca roku 🙂 To ogromna pomoc za którą jesteśmy bardzo wdzięczni 🙂

pozdrawiam 🙂