niedługo do domku :)

Turnus zbliża się do końca, Jula ma dziś ostatnie zajęcia, właśnie słyszę jak u pani Ani, logopedki głośno się śmieje 🙂 Taki humor towarzyszy jej przez cały nasz tutaj pobyt – jest uśmiechnięta i szczęśliwa 🙂 Widać co prawda, że te dwa tygodnie ćwiczeń troszkę się na niej odbiły, ale niedużo, jest o wiele lepiej niż poprzednio, kiedy to opór na sali był prawie codziennie, teraz czasem tylko zdarzał się niewielki, ale do opanowania szybciutko 🙂
Szczerze mówiąc myślałam, że po Wrocławiu będzie wykończona, a tu całkiem odwrotnie 🙂
A my mamy tu spokój, taki psychiczny, z dala od codziennych problemów i gonitwy, szczególnie, że przed wyjazdem było nerwowo…

Ale góry wyciszają… i skłaniają do refleksji, nagle okazuje się że jesteśmy tacy malutcy… i nic nie jest warte tego, żeby się stresować…

Ciężko będzie się pewnie przestawić na tryb codziennej bieganiny od poniedziałku, ale mus to mus. Ale z drugiej strony tęsknimy za rodzinką i przyjaciółmi (odmrażajcie już tą obiecaną wędzoneczkę 🙂 ), trzeba nadrobić zaległości towarzyskie 🙂

Jula wraca do Vojty i z nową wiedzą i naszym nowym podejściem mam nadzieję że uda nam się dużo na tym polu osiągnąć. Miała w tych zajęciach sporo przerwy, (z różnych powodów), ale teraz zabieramy się do pracy 🙂

to tyle póki, co, zdjęcia się oczywiście pojawią ale to na spokojnie po powrocie bo oczywiście jest ich sporo 🙂

pozdrawiamy 🙂

najlepsze bułeczki…

najlepsze kasztany, jak wszystkim od dawna wiadomo, są na Placu Pigalle, za to, jak się całkiem niedawno okazało – bułeczki drożdżowe najlepiej smakują o godz. 21 i to podane prosto do łóżka… Chodzi oczywiście o Julcię, która zamiast spać postanowiła jednak jeszcze wciągnąć bułeczkę i wiem na pewno że padłam tu ofiarą świadomej manipulacji z cyklu „co tu jeszcze wymyślić żeby Mama nie kazała mi już spać?…” no ale jakie ja mam szanse w walce z tak słodko i przekonywująco zachowującym się przeciwnikiem… 🙂
Potwierdzeniem tego jest też fakt, że owe bułeczki próbowałam dać Juli w ciągu dnia razy kilka i razy też kilka Jula dosyć sugestywnie manifestowała swoją wobec nich niechęć… no ale najwyraźniej o godz. 21 bułeczki nabierają nowego smaku 🙂
no ale dosyć o bułeczkach, Jula śpi sobie już smacznie więc najwyraźniej były potrzebne.

Skończył się właśnie tydzień który z grubsza spędziłam z Julcią w domku, bo po wyprawie na cmentarz w Święto Zmarłych, w nocy miała gorączkę i zapowiadało się jakieś przeziębienie większe lub mniejsze, więc na wszelki wypadek nie jeździła do przedszkola, nie miała też żadnych zajęć.
Na szczęście przeziębienie okazało się mniejsze i dziś ruszyła do przedszkola z całkiem dobrym humorkiem 🙂

W niedzielę przed Zaduszkami byliśmy u Damiana rodziców na niedzielnej popołudniowej kawce, gdzie jak zwykle było nas dużo i wesoło, bo w odwiedziny przyjechali też brat i siostra Damiana z rodzinkami 🙂
Kuzyni dopisali więc i Jula dzielnie próbowała dotrzymać im kroku:

w zabawie klockami

i w szaleństwach pt „kółko graniaste” 🙂 które Julci szczególnie przypadły do gustu 🙂 jak się ma tylu kuzynów to nie problem zorganizować takie kółeczko 🙂

no i bęc oczywiście 🙂

Ponieważ tytuł tego postu jest bułeczkowy muszą się tu koniecznie znaleźć zdjęcia z robienia bułeczek właśnie – drożdżóweczek. Jula jak zwykle mi pomagała 🙂

o niczym konkretnym?… :)

ponieważ ostatnio piszę trochę „zadaniowo”, opisując konkretne zdarzenia (zrobił mi się mały blog reportażowy… 🙂 ) to zatęskniłam do takiego pisania o niczym, nie ujmując oczywiście temu o czym lub o kim będę pisała 🙂
„O niczym konkretnym” w moim słowniku oznacza „o wszystkim co mi się teraz przypomni nie do końca zwracając uwagę na treść i logikę wpisu” 🙂 czyli ni mniej ni więcej tylko tak jak lubię najbardziej 🙂
I proszę – początek niezły – już kilka linijek i nadal jest o niczym konkretnym… 🙂 ale tak cały czas się nie da, więc jednak coś konkretnego jednak musi być 🙂

Wiem, że rodzice nie mający dostępu do autoryzowanej części forum fundacji Zdążyć z Pomocą, a mający w niej subkonta swoich dzieciaczków, niepokoją się w związku z dalszym brakiem wpłat z 1%. Obecnie trwają prace administracyjne fundacji nad księgowaniem tych wpłat z prawidłowo wypełnionych PIT, oraz trwa przygotowywanie serwera dla rodziców którzy przez internet, tak jak w zeszłym roku, chcą pomóc w poprawianiu źle wpisanych nazwisk, a pewnie będzie takich sporo (w zeszłym roku było to ok 20% wszystkich wpłat czyli ok 180.000 ). Tak więc reasumując- nikt jeszcze nie ma wpłat z 1% w naszej fundacji i nie trzeba się niepokoić (poza faktem, że w tym roku Urzędy Skarbowe przeszły samych siebie z odwlekaniem terminu przekazania płytki z nazwiskami dzieci…).
Jak już wszystkie nazwiska uda się dopasować, dopiero na subkoncie pojawi się jedna kwota sumująca wszystkie wpłaty z 1%.

Będę się starała na bieżąco pisać jak wygląda sytuacja gdyż zgłosiłam się do pomocy więc będę w temacie.

To tyle w kwestii 1% póki co 🙂

Jula – o naszym szkrabku zawsze jest coś do napisania 🙂
Chodzi do przedszkola już drugi tydzień, w domu za to dzielnie ćwiczy.
Na zajęciach z Sebastianem wyczynia naprawdę zadziwiające rzeczy i cały czas kosztuje ją to mnóstwo wysiłku. Wczoraj, leżąc na brzuchu tak przebierała nagami jakby miała zaraz zamiar wystartować w górę 🙂 Ten aspekt Vojty mnie cały czas fascynuje, jak można zmusić tyle mięśni do pracy stymulując np miejsce na przy pięcie albo na przedramieniu… Nie wspominając już, że te same mięśnie na co dzień zupełnie w takim ułożeniu nie pracują w ten sposób. Naszym celem jest żeby zaczęły 🙂 a Julcia żeby zobaczyła, że w ten sposób też można je wykorzystać.

to myślę narazie tyle, weekend za pasem, pewnie będzie pracowity ze względu na pomoc przy 1%.

pozdrawiam serdecznie 🙂

troszkę o Vojcie i nie tylko

witam serdecznie
troszkę się ostatnio nie udzielam nowymi wpisami, ale koniec urlopu ma swoje prawa… Mniej czasu na wszystko. Gonitwa zajęciowa się rozpoczęła i Jula próbuje dorównać jej kroku. Jak narazie radzi sobie dobrze, na zajęciach u logopedy Pani Agnieszka jest z niej bardzo zadowolona, gadają sobie całkiem fajnie 🙂 Jula zdecydowanie aktywniej uczestniczy w zajęciach. Z pieskami to głównie zabawa ale też ukryta pod tym praca i panie terapeutki są bardzo zadowolone z Julci aktywności i reakcji.
Na ćwiczeniach jest różnie, Jula musi wpaść w tryb bo wygląda na to, że odzwyczaiła się od wysiłku fizycznego i zaczyna się próba sił i żale… Biorąc pod uwagę fakt, że w jednym z artykułów jaki czytałam o metodzie Vojty, wysiłek dziecka porównywany jest do takiego jaki uzyskuje się przy sportach wyczynowych, nie dziwię się, że Jula jest potem wyczerpana, choć uśmiechnięta 🙂 Zresztą Sebastian nie szczędzi jej pochwał w trakcie zajęć, co świadczy o tym, że nasza córcia pracuje bardzo ładnie a efekty są widoczne w każdej pozycji ułożeniowej.
Naczytałam się i nasłuchałam o efektach jakie przynieść może i przynosi metoda Vojty, o tym jak „przebija” się przez ograniczenia OUN i odwołuje do zapisanych genetycznie w dziecku prawidłowych wzorców odruchowych. To wszystko pięknie i obiecująco brzmi i muszę się w tym w miarę orientować żeby zrozumieć sam mechanizm ale dla nas ważniejsze jest to co zmienia się u Julci i dziś coś takiego zauważyłam 🙂
Jak położyłam Julcię na podłodze i przebierałam, nagle (zapewne w celu lepszego widzenia bajki… ale wiadomo, że motywacja to połowa sukcesu 🙂 ) przekręciła się na chwilkę na bok – zgięła i przerzuciła nogę, pomogła sobie podnosząc głowę lekko do góry i przełożyła na bok rączkę i szczerze powiem, że nie zaobserwowałam wcześniej takiego zachowania, raczej jeżeli nawet próbowała się obrócić na bok to biodra się nie obracały za mocno a już na pewno nie ręce i głowa… Wyglądało to tak jakby zauważyła ” o kurcze mogę do tego wykorzystać głowę i rękę i jest łatwiej” i uczyła się je wykorzystywać w nowy sposób. I to właśnie jest dla nas najlepsza definicja metody, jej skuteczności i tego, że terapeuta odwala kawał dobrej roboty.

A to Julcia po ćwiczeniach, siedziała sobie luźniutko zadowolona na kanapie 🙂 Z reguły ciężko wyegzekwować u niej takie podparcie, ale jak widać nie ma rzeczy niemożliwych 🙂

Mam sporo zdjęć do wrzucenia, z ćwiczeń w Arce, z wizyty Igorcia i wreszcie z uroczystości 30 rocznicy ślubu mojego chrzestnego na jakiej byliśmy w niedzielę – było pyszne jedzonko i super zabawa a Julcia się świetnie bawiła, ale jest już późno (23.00) i zostawię sobie tę przyjemność na jutro 🙂

dobranoc