w eterze

audycja polskie radio dzieciom W zeszłym tygodniu niespodziewanie dostałam zaproszenie do udziału w audycji Polskiego Radia, „Wakacje na wózku”, w ramach cyklu Strefa Rodzica.
W poniedziałek udaliśmy się więc całą trójką, pełni entuzjazmu w obliczu nowego wyzwania, do studia radiowego. Mimo, że studio jest w Warszawie, mogłam połączyć się na żywo z Radia Gdańsk, co znacznie ułatwiło i skróciło podróż 🙂
Podczas audycji, razem z panią Małgosią, właścicielką biura podróży dla niepełnosprawnych Accesible Poland Tour, rozmawialiśmy o wakacjach i o tym na jakie przeszkody napotykają osoby niepełnosprawne udające się w podróż.
Zapraszam do posłuchania audycji pod tym adresem 🙂

Bardzo dziękuję pani Ani z redakcji za zaproszenie i możliwość podzielenia się ze słuchaczami swoim doświadczeniem.

jeszcze tylko jedna bluzka!

walizkaUwielbiam się pakować – żart ;). Pakowanie, obok wieszania prania i wyjmowania naczyń ze zmywarki, jest w pierwszej dziesiątce czynności, które odkładam ile się da (doświadczenie uczy, że nie za długo 😉 ).
Jest jednak coś jeszcze straszniejszego – pakowanie z limitem kilogramów – to już ścisła czołówka, myślę że nawet podium.
Kiedy wciskam koleją bluzkę Julci, do, niebezpiecznie już wypchanej, walizki, prawa fizyki przestają obowiązywać. Przecież się przyda, nie wiadomo jaka będzie pogoda, a wzięłam ich tylko 28 i tak się bardzo ograniczając… i 6 par spodni – to przecież prawie 2 tygodnie!
Limit nieubłaganie się kurczy 🙂
Ok, spakowane! Obarczone ciężarem miliona kompromisów, ale spakowane…

I ten niepokój w drodze.. czy wszystko wzięłam?… i nawet nie czy, ale czego zapomniałam (bo czegoś na pewno…) Leki, dokumenty – to najważniejsze, resztę jakoś się uda zastąpić w razie czego.

I najlepsze na końcu – męskie pakowanie:
– Słoneczko, co Ci spakować?…
– Spodnie wezmę te co mam na sobie, może kilka bluzek, 4 chyba wystarczą…
– Ok, to się zmieścisz w podręcznym! bo tutaj już nie ma miejsca ;)…

pies-pizza

Wbrew pozorom to nie nazwa superbohatera lecz najprawdziwszej pizzy! (swoją drogą ciekawe jakież to budzące grozę moce miałby taki superpies… 😉 )

Bo jakiż inny kształt mogła przybrać pizza, która wyszła spod sprawnych rąk szalonych studentek kynoterapii 🙂

Nie mogło być inaczej – dziewczyny stanęły na wysokości zadania i podeszły do tematu z zapałem równym temu jaki prezentowałyśmy w zadaniach egzaminacyjnych z weekendowego zjazdu na uczelni.

Tak więc powstał pies – równie efektowny co smaczny – zapewniam przy tym uroczyście że podczas całej procedury nie ucierpiało żadne zwierzę 🙂
A Laki nawet zyskał 😉

Wspólnie robiąc, świetnie się przy tym bawiąc i ostatecznie wspólnie delektując ową tematyczną pizzą świętowałyśmy moje urodzinki,
(te „nie ważne które” 😉 )

Dziękuję dziewczyny po raz setny za to że Was mam – też tym które nie mogły do nas dołączyć 🙂 Też oczywiście za prezenty i piękny kolaż z naszymi zdjęciami (z powodu którego Kamilla zarwała noc 🙂 ) który idealnie wpasował się w ramkę na ścianie – zostało jeszcze 7 dumnie od dwu już lat wiszących pustych ramek (bo nie jest tak prosto wybrać zdjęcia na ścianę… 😉 )

Fotorelacja oczywiście obowiązkowa 🙂

cała ta dojrzałość…

Zamieściłam swoje zdjęcia i czytam pod nimi że z malutkiego Ilonka wyrosłam na piękną kobietę – dziękuję Abuś 🙂 znasz mnie od pieluch – no i zdanie Taty Chrzestnego jest bezcenne 🙂
I tak, (obok oczywistej satysfakcji z takiej opinii płynącej), myślę sobie – faktycznie jakoś tak jakby starzej wychodzę na tych zdjęciach… I pierwsza myśl – trzeba coś z tym zrobić, pewnie światło nie takie i profil nie ten… w końcu zdecydowanie częściej myślę o sobie „dziewczynka” niż „kobieta”…

I tylko nagle pomyślałam sobie – ale dlaczego? dlaczego cały czas tak bardzo chcę być postrzegana jak dziewczynka – przecież w końcu kiedyś trzeba być kobietą! Z całym bagażem doświadczneń, odpowiedzialnością i wszystkim co sprawia że czujemy się twardo osadzeni w rzeczywistości.

Kolega powiedział mi jakiś czas temu że gdzieś mnie widział i nie poznał bo wyglądałam z daleka jak dziewczynka..
Strasznie się wtedy z tego ucieszyłam i potraktowałam jak komplement. Teraz jednak myślę że nie jest dobrze że tak wyglądałam – w wieku 34 lat nie można wyglądać jak mała dziewczynka, nawet z daleka…i z tyłu… 🙂

Nie przeczę – wspaniale jest czasem usłyszeć że wygląda się młodziej niż wynika to z kalendarza, ale to zupełnie nie przeszkadza w cieszeniu z tego że mam tyle lat ile się ma i korzystania z uroków bycia kobietą dojrzałą z całą świadomością tego jak jest to fajne.
I nie ma co stresować się faktem, że kremy przeciwzmarszczkowe które jeszcze dwa lata temu omijałam w drogeriach szerokim łukiem, teraz są nieodłącznym elementem codziennej kosmetyki.

No bo to jest tak – jak jesteśmy dziećmi chcemy być dorośli, jak jesteśmy dorośli – chcemy być dziećmi i przez to nigdy nie chcemy być tym, kim akurat jesteśmy… a przecież każdy etap naszego życia ma swoje atuty i trzeba po prostu umieć z nich odpowiednio korzystać, czego Wam i sobie życzę 🙂

Patrzę na moich rodziców i widzę że wcale nie trzeba mieć 20 lat żeby cieszyć się życiem i czerpać z niego to co najlepsze 🙂

ps zdjęcia z Anglii są już po wstępnej segregacji i niewykluczone że całkiem niedługo się pojawią na blogu 🙂

pozdrawiam 🙂