pudełeczko

Jula już drugi tydzień choruje – przeziębienie – taki czas niestety, mamy nadzieję że będzie coraz lepiej.

Drugi tydzień bez szkoły i ćwiczeń to mnóstwo czasu wolnego a Jula jest bardzo absorbującą 9-latką… 🙂

Dzisiaj malowałyśmy, a konkretnie zaczęłyśmy malować, pudełeczko z serii zrób to sam 🙂 Jula uwielbia takie prace.
Na motyw przewodni wybrałyśmy Myszkę Miki, w każdym razie myszkę która miała ją jak najlepiej przypominać…

Oto efekt dotychczasowy

serniczek…

…taki sobie… czekoladowy …
Zachęcona programem pod chwytliwym tytułem „Gotowanie jest łatwe!” kupiłam potrzebne produkty i zabrałam się ochoczo do robienia (celowo nie użyłam słowa „pieczenia” bo serniczka się nie piecze).

Jak to zwykle w programach tego typu bywa, żeby nadążyć za sympatyczną Panią w TV, musiałam często i na długo włączać pauzę… Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko że najwięcej czasu zajęło mi zrobienie tego co Pani miała już wcześniej pięknie przygotowane 🙂
Np pokruszenie trzech paczek biszkoptów Pani zajęło tyle dokładnie ile wypowiadała to polecenie, a mi… cóż… trochę więcej…
Jula mi dzielnie kibicowała, podjadając przy okazji po kawałku biszkopty (Laki też się szybko zorientował że w kuchni dają coś dobrego 😉 )

Ale było warto 🙂


W razie gdyby ktoś chciał się z Panią z programu zmierzyć – oto przepis:

400 gram biszkoptów (powinny być kakaowe ale takowych nie dostałam – zwykłe też smakują dobrze)
75 gram masła
3 mleczne czekolady
1 gorzka
1 biała
800 gram słodkiego twarożku (nie do końca rozszyfrowałam o jaki twarożek pani chodziło – ja dałam taki gotowy do serników i całkiem dobrze smakuje)

Biszkopty pokruszyć, połączyć z roztopionym i lekko przestudzonym masłem, ułożyć na dnie formy (ok 20cm średnicy jest najlepsza, ja miałam trochę większą) i docisnąć tak żeby utworzyła się twarda warstwa.
Czekolady rozpuścić, (odlać ok 200 gram na polewę) i do lekko przestudzonych dodawać po trochu serek, mieszać delikatnie (nie odwrotnie bo czekolada stężeje od zimnego serka zanim zdąży się z nim połączyć).
Masę rozłożyć na warstwie biszkoptów i wstawić do lodówki na ok 3 godz.
Zostawioną wcześniej czekoladę podgrzać i wylać na wierzch sernika. Trzeba to robić bardzo sprawnie bo czekolada szybko tężeje od zimnego sernika.
Rozpuścić białą czekoladę i przy pomocy rękawa cukierniczego zrobić na wierzchu wzorki wg uznania 🙂

A potem już tylko jeść 🙂

Serniczek jest bardzo dobry i baaaardzo słodki – ciemna kawa w zestawie obowiązkowa!

A mina męża jak zajrzał do lodówki po powrocie z pracy – bezcenna 🙂

królewna Julcia :)

Julcia jest już po lekturze (wielokrotnej zresztą 🙂 ) swojej nowej książeczki – „Ćwir Ćwir Bajka o Wróbelku i Królewnie Julce”, książeczki o której pisałam wcześniej – wyjątkowej bo z królewną Julcią w roli głównej 🙂
Nie będę się rozpisywać w temacie samej bajki – pisałam już wcześniej na ten temat – dodam tylko że czytanie sprawiło nam i Julci ogromną radość, co widać na załączonych obrazkach 🙂

Ćwir Ćwir bajka o wróbelku i królewnie Julce bajka personalizowana

Ćwir Ćwir bajka o wróbelku i królewnie Julce bajka personalizowana

Ćwir Ćwir bajka o wróbelku i królewnie Julce bajka personalizowana

bardzo dziękujemy paniom z Latającego Kufra za tak cudowny prezent 🙂

(ze sprawdzonych źródeł wiem, że powstaje właśnie specjalnie dla chłopców bajka o piratach 🙂 )

pozdrawiam 🙂

przewodniki

Coś w temacie książek się ostatnio poruszam…

Więc będzie o przewodnikach.
Troszkę już po wysokim sezonie wędrówek i wypraw, ale zawsze można się zaprawić przed kolejnym, choć na pewno są też i tacy którym lekki spadek temperatury w niczym nie przeszkadza… podobno nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór…

Lekko się jednak wytłumaczę z poślizgu – o tych konkretnych dowiedziałam się niedawno (dziękuję 🙂 ) – nie wiedziałam że istnieją przewodniki turystyczne z informacjami dla osób niepełnosprawnych. A ponieważ ja nie wiedziałam, może niektórzy z Was też nie są w temacie, więc pomyślałam że warto o tym napisać.

Przewodniki są przeznaczone dla wszystkich i w bardzo ciekawy sposób opisują lokalne atrakcje turystyczne (z tymi mamy największy problem bo zwykle wydaje się że żeby było pięknie i ciekawie, trzeba pojechać gdzieś daleko – okazuje się jednak że wcale nie 🙂 )

Ale chciałam się skupić na ich części związanej z oznaczeniami dla osób niepełnosprawnych.
I nie chodzi o często pojawiające się w tego typu publikacjach, obok mapki, lakoniczne informacje z cyklu „obiekt dostępny dla osób poruszających się na wózku” opatrzone dumnie znakiem graficznym osoby niepełnosprawnej, zresztą często na wyrost, bo z dostępnością ową, jak okazuje się już na miejscu, zwykle mają niewiele wspólnego…

W przewodnikach pani Agnieszki Walczak „Gdynia dla każdego”, bo o tych chciałam napisać, wszystkie informacje są przez nią osobiście sprawdzane. Autorka umieściła i podzieliła piktogramy dostępności na kilka rodzajów niepełnosprawności doskonale rozumiejąc, że co innego jest przeszkodą np. dla nas z Julcią na wózku, a co innego dla osoby niewidomej.
Ale odpowiednie piktogramy to nie wszystko – informacje o dostępności opatrzone są bardzo szczegółowymi i praktycznymi danymi, pozyskanymi przez autorkę osobiście podczas wędrówek, takimi jak (w przypadku szlaków przyrodniczych) stan nawierzchni (możliwe błoto, wyrwy), miejscowo powalone drzewa czy zbyt gęste krzaki.

Ci którzy mnie znają wiedzą że może wielkim fanem szlaków przyrodniczych nigdy nie byłam, z Julcią wolę zwiedzanie nieco innych, wygodniejszych i bardziej przewidywalnych konstrukcyjnie miejsc…
Ale może właśnie dlatego tak jest, że planowanie wycieczki przyrodniczej jest kosmicznym wręcz dla nas wyzwaniem i trudnością już z definicji. Wyprawa „w ciemno”, z perspektywą ryzyka utknięcia wózkiem w połowie drogi, nie jest zbyt zachęcająca…
Czasem barierą nie do przejścia może się okazać zbyt wysoki krawężnik w centrum miasta a co dopiero wielka wyrwa pośrodku lasu.

Dzięki takim przewodnikom jak Pani Agnieszki możemy śmiało planować aktywne spędzanie czasu, do czego i Was zachęcam 🙂

Lektura przewodników nasunęła mi też refleksję, że w kwestii dostępności obiektów turystycznych w naszym kraju jest jeszcze jednak trochę do zrobienia.
O ile na warunki przyrodnicze wpływu nie mamy i tutaj musimy się zdać w większości przypadków na prawo natury, to jednak sporo jest miejsc gdzie dostać wózkiem się nie da, a można byłoby coś z tym zrobić.

Miałam okazję rozmawiać na ten temat z panią Agnieszką – pozdrawiam serdecznie 🙂 – i okazuje się że coś już powolutku się zmienia – problem jest zauważany, kolejne bariery są stopniowo usuwane a informacje z cyklu „stromy podjazd uniemożliwia wejście do muzeum osobom poruszającym się na wózku” będą umieszczane coraz rzadziej :).

Co więcej okazuje się że w Gdyni (i póki co tylko w Gdyni) realizowany jest projekt w ramach którego osoba na wózku lub niewidoma, z pomocą wolontariusza, porusza się po mieście testując dostępność ulic, chodników i wszelkich obiektów. Dzięki temu, w sposób najlepszy z możliwych, monitorowane są potrzeby pod kątem likwidacji barier i przeprowadzane zmiany w miejscach już istniejących oraz planowane w mających powstać.
Mam nadzieję że, z pomocą Pani Agnieszki, będę miała okazję jeszcze wrócić do tego tematu oraz może z czasem zainteresować tym pomysłem nasze lokalne władze.

Zapraszam również do serwisu prowadzonego przez Panią Agnieszkę – „Kaszuby bez barier”, serwisu który jest poświęcony turystyce dla osób niepełnosprawnych, choć oczywiście każdy kto chce lepiej poznać Kaszuby znajdzie tam coś dla siebie.

pozdrawiam 🙂