Mogłabym napisać że było 12 świeczek na torcie, ale jak wiadomo dziś na tortach urodzinowych królują liczby, świeczki były więc dwie. Swoją drogą było coś magicznego w dmuchaniu rzędu (lub kilku 😉 ) malutkich świeczek, ogólnej radości gdy się udało i w końcu – zasłużenie wypowiedzianego (w myślach oczywiście) w nagrodę życzenia… Może trzeba wrócić do tej tradycji – przetestuję na swoich urodzinach (jeżeli świeczki zmieszczą się na torcie 😉 ).
12 więc – Julcia gruntuje swoją pozycję w świecie nastolatek. Kawał kobitki już z niej jest.
Było wesoło, byli goście, było słodko – oj słodko… w tym roku hasło „robię na słodko” potraktowałam bardzo poważnie i powstało mnóstwo słodkości z bitą śmietaną w roli głównej.
Urodzinki były 22 lutego, więc trochę już czasu temu, ale pominąć, nawet w opóźnieniem, ich nie można.
Wszystkiego najlepszego Julciu więc po raz setny!
Archiwum kategorii: ogólne
Tutu dla dziewczynek na wózkach – czemu nie! :)
Tutu, ta śmieszna nazwa oznacza (dla niewtajemniczonych…) bardzo konkretny rodzaj spódniczki (sukienki), składający się z kilku – im więcej tym lepiej – warstw tiulu. Zwykle mają jaskrawe kolory i każda szanująca się mała księżniczka powinna taką, choć raz na sobie mieć 😉
Tiul jednak nie należy do najwygodniejszych materiałów na świecie – jest dosyć sztywny, a fakt, że jest go kilka warstw, nie polepsza sytuacji.
Z tego też powodu spódniczki te nie zagościły do twj pory u Julci w garderobie.
A tu lata lecą, mała księżniczka stała się małą nastolatką i prawie już porzuciłam temat ) o ja kobieta małej wiary! 😉 ), ale szczęście mamy takich cudownych przyjaciół Ciocia Kasia, która nie dała za wygraną! 🙂 Od lat szyje te przepiękne sukieneczki a ja od lat patrzę na nie z tęsknotą z cyklu: „ech… ale Julcia pięknie by w takiej wyglądała!…”.
Jakkolwiek pięknie by to jednak nie było, siedzenie na tylu warstwach tiulu w foteliku czy wózku byłoby mega niewygodne.
Kasia jednak nie dała za wygraną – okazało się że to się wszystko da!
Uszyła specjalnie dla Julci taką spódniczkę, w której Julci było wygodnie w wózeczku i to z dwóch powodów. Pierwszy – tutu ma tylko jedną warstwę tiulu, drugi – ta część spódniczki, na której Julcia siedzi nie jest do końca zszyta, więc nie tylko nic nie gniecie jej w tyłek, ale dodatkowo sukienka pięknie rozkłada się w wózku 🙂
Kasiu jesteś wielka! – tutaj żeby być sprawiedliwym należą się też podziękowania Bruno – mężowi Kasi, który podobno służył wsparciem techniczno-teoretycznym w projektowaniu tej spódniczki 😉
Tak więc wszystkie mniejsze i większe księżniczki w wózeczkach, które jeszcze nie miały okazji założyć tej pięknej sukieneczki – teraz już jest na to sposób! 🙂
Bo na kłopoty – Kasia! 🙂
Dziękujemy też za piękną bluzeczkę urodzinową, dzięki której wszyscy mali kuzyni Julci zapamiętali ile skończyła lat! 🙂
kiedy topnieje śnieg…
Najpierw jest biało – pięknie, czysto i magicznie 🙂 Potem temperatura nieco wzrasta i magia się kończy. Czasem myślę, że niektórzy właściciele psów, ową magię traktują dosłownie, oczekując, że to, czego nie sprzątnęli po swoich pupilkach i zakopali pięknie pod śniegiem, razem z nim magicznie zniknie.
Otóż nie znika, a wręcz przeciwnie, dobrze zimnem konserwowane, odsłania się w całej swej okazałości.
Lakiego mamy już ponad trzy lata. Przez cały ten czas obserwuję na spacerach innych i naprawdę niewielki odsetek sprząta po swoich psach, może trochę większy niż jeszcze rok dwa temu, ale nadal niewielki. Widać to zresztą obecnie na trawnikach.
„Mogłaby go Pani chociaż na trawę przesunąć” usłyszałam kiedyś od przechodzącej Pani, która zauważyła że Laki średnio trafił na trawnik, zahaczając troszkę o chodnik.
„Ale co za różnica, przecież zaraz to sprzątnę” powiedziałam zdziwiona lekko…
„Aaa, to przepraszam, niewiele osób sprząta…” – odpowiedziała zmieszana Pani.
Może i też powinnam reagować, ale typem „zwracacza uwagi” nie jestem. Wdawanie się w nieprzyjemną dyskusję, raczej z góry skazaną na niepowodzenie, nie można bowiem oczekiwać, że z owej wymiany zdań, strofowany właściciel wyjdzie oświecony z cyklu „to wszystko zmienia – teraz już będę sprzątał(ła)!”
Stosuję więc na spacerach technikę slalomu (nie zawsze się sprawdza…) i przeklinam w duchu rozciągający się wokół widok, skutecznie psujący relaksujący nastrój spaceru.
A może ta niechęć do sprzątania jest w nas zakorzeniona – zauważyłam, że Ci którzy psów nie mają, za największą uciążliwość związaną z ich posiadaniem, uważają właśnie konieczność sprzątania po nich.
„I dlatego właśnie nie mamy psa” usłyszałam ostatnio przy okazji rozmowy na ten temat. Ciekawa znajomość tematu 😉 Dziecko, słysząc takie słowa u dorosłego, raczej się zniechęca.
Jako ugruntowany już właściciel chciałam więc z tego miejsca serdecznie i stanowczo zapewnić że nie jest to żadna uciążliwość a na tle obowiązków i codziennej opieki, czynność praktycznie niezauważalna. Za to szczęścia jakie płynie z obecności w naszym życiu takiego przyjaciela jak Laki, z jego bezwarunkową miłością i zupełnym oddaniem – przecenić nie sposób! 🙂
Sprzątajmy więc 🙂
Zdjęcia do zilustrowania owego postu nie zamieszczam – z powodów czysto estetycznych 😉
decyzje, decyzje….
Jeszcze przez kilka dni wypada zaczynać każdą rozmowę słowami „wszystkiego dobrego w Nowym Roku!”
Co niniejszym czynię 🙂
Nadejście Nowego Roku wytwarza w nas potrzebę powzięcia postanowień – czegoś, co najwyraźniej, postanowione w maju czy listopadzie, nie miałoby najmniejszych szans na powodzenie. Tak konkretna zmiana daty w kalendarzu, z bliżej nieokreślonych, (zapewne szeroko dyskutowanych przez psychologów) przyczyn, powoduje, że wszelkie, od dawna odkładane decyzje, wydają się łatwiejsze do podjęcia.
Do najbardziej popularnych należą te z serii pozbycia się jakiegoś, od dawna rujnującego nam zdrowie, nałogu. Powszechnie Wiadomo przecież, że, jeżeli rzucać palenie, to tylko od 1 stycznia (rok tu już aż tak ważnej roli nie odgrywa, może być każdy kolejny 😉 ) Ilość reklam środków w tym pomagających nasila się znacznie pod koniec roku, co potwierdza ogólnie panujący trend.
Jako niepaląca, mogę tylko obserwować, jak trudna jest to droga.
Ale nie o paleniu, ani też o niepaleniu, miało być.
O włosach.
Julci konkretnie, córci naszej ukochanej i decyzji z nimi związanej.
Jula ma długie włosy, zwykle regularnie miała obcinane do długości „za uszko”, teraz niepostrzeżenie znacznie tę długość przekroczyły. A jak wiadomo, im dłuższe, tym trudniej podjąć decyzję o ich obcięciu i tak rosły…
Czemu w ogóle o tym myślę? Cóż, jakkolwiek brzmi to może bardzo przyziemnie i drastycznie, z powodów czysto praktycznych. Mycie i suszenie tak długich i grubych włosów, staje się powoli, dla Julci i dla nas nieco jednak kłopotliwe.
W rozpuszczonych Julcia chodzić nie może, za bardzo by jej przeszkadzały, a że włosy są dosyć konkretne i sama wiem jak potrafi boleć głowa po całym dniu noszenia końskiego ogona albo koczka, zastanawiam się czy Julę nie boli… nie powie mi bidula, więc mogę się tylko domyślać, po grymasie twarzy jak jej go zdejmuję.
I to rozczesywanie – nie jest to Julci ulubiona czynność, na szczęście dzisiejsze olejki do włosów pomagają.
Czesać Julcię w warkocze uwielbiam, (Mama mnie nauczyła, dziękuję Mamusiu!). Ale też nie jest to łatwe i wymaga ode mnie (i Julci) trochę czasu i wiele cierpliwości w utrzymywaniu głowy w odpowiedni sposób – Jula, dlaczego akurat teraz musisz patrzeć co robię?! – bajeczka jest tam! 🙂
Ale jak już są, Jula wygląda cudnie 🙂 czasem, jak nie wierci się mocno w nocy, wytrzymują nawet na drugi dzień 🙂
I wtedy mi żal… tych włosów.
I ten koński ogon… zupełnie niepraktyczny na co dzień, bo przeszkadza przy siedzeniu w foteliku i wózku, ale jest piękny… więc jak tak po protu go uciąć?!…
I tak się waham…
Żeby się zmobilizować i nadać całości jakieś znaczenie, wymyśliłam, że obcięte włosy oddam do fundacji RakN’Roll, która z otrzymanych włosów, robi peruki dla ludzi po chemiach.
Potrzebne jest min 25 cm, Jula już by się kwalifikowała…
Ale jakoś tak, mimo szczytnej idei, jednak jeszcze się nie zdecydowałam…
I tak się zastanawiam co by Julcia powiedziała, (może – nie ma mowy! Mama może swoje oddaj jak jesteś taka hojna!..)
Podejmowanie w jej imieniu decyzji w tym akurat przypadku, jest jakieś niezręczne…
Mimo tej całej praktycznej strony…
Ach te decyzje…