pierwszy siwy włos i harce na sankach

tak właśnie – spojrzałam dziś w lustro (nie żebym rzadko to robiła, ale jakoś może słońce inaczej świeciło…) i go zobaczyłam – mój pierwszy siwy włos… a ja jeszcze nawet nie miałam 32 urodzin!… 🙂
w sumie to może powinnam się bardziej przyjrzeć i dobrze poszukać, bo może wcale nie jest taki pierwszy… ale w związku z tym, że nie chcę się zagłębiać w temat przyjmę że jednak jest pierwszy 🙂 i taki tez status otrzyma 🙂 no cóż teraz to pewnie prosta droga do szukania na farbach do włosów informacji „pokrywa wszystkie siwe włosy” 🙂 …
no ale dosyć o mnie.
na dworzu słonecznie (choć jakby nie było to bym pewnie nie zobaczyła włosa… 🙂 ) ale jeszcze nie wiosennie a już by się chciało zrzucić te wszystkie zimowe opakunki, szczególnie z Julci 🙂
ale już bliżej niż dalej 🙂 wiosenne kurteczki wiszą w szafie i kuszą… 🙂 może wystawię je na balkon i pokuszą też wiosnę?…
Jak narazie nie chorujemy i „jak narazie” jest w tym wypadku kluczowym stwierdzeniem bo dookoła wszyscy wcześniej czy później ulegają różnego rodzaju wirusom (zdrówka wszystkim życzymy) więc trzeba być czujnym (choć czujność może w tym wypadku niewiele dać…).
Jula chodzi do przedszkola i na zajęcia popołudniowe i mam wrażenie że jest na ciągłym turnusie bo jej dzienny grafik jest tak samo zapełniony. Na szczęście Jula bardzo dobrze się dostosowuje i bardzo aktywnie a przy tym naprawdę z radością uczestniczy w zajęciach i jak narazie wychodzi jej to zdecydowanie na dobre.
U pani Agnieszki zaczęła sygnalizować że chce jeszcze poprzez głoskę „a” wypowiedzianą dokładnie wtedy kiedy zostaje o to zapytana a to ogromna sprawa 🙂 próbujemy tego też w domu i efekt jest coraz lepszy 🙂
Ostatnio też zaskoczyła wszystkich kiedy posadzona na sankach była na tyle stabilna że mogłam ją puścić i sobie sama siedziała!:

i dla takich chwil właśnie warto żyć 🙂
nie oznacza to oczywiście że Jula sama siedzi, ale oznacza że potrafi na tyle ustabilizować tułów i kontrolować głowę a także podeprzeć się rączkami (choć tu jeszcze daleka droga) że utrzyma się chwilkę w pozycji siedzącej nie podtrzymywana, choć oczywiście (mimo, że nie widać tego na zdjęciach) asekurowana.
To nas utwierdza w przekonaniu, że wszystko co robimy, przede wszystkim co robi Sebastian i ale też co udaje się wypracować w Michałkowie, ma sens i idzie w dobrym kierunku 🙂

Jula na zdjęciach powyżej siedzi nie tylko na saneczkach ale też na zamarzniętym stawiku obok domu Babci w Kępie. Byliśmy tam w zeszły weekend na małym spotkanku rodzinnym z moim kuzynem który przyjechał na kilka dni z Irlandii z rodzinką w odwiedziny.
Pogoda była piękna, słonko świeciło, staw mocno zamarznięty więc cóż trzeba więcej 🙂 sanki i do przodu 🙂 chociaż z tym „do przodu” nie było łatwo bo sanki okazały się niezwykle oporne i ciężkie (nic dziwnego, podobno pamiętają czasy przedwojenne…) co w połączeniu ze mną i z Julcią na nich siedzącymi było nie lada ciężarem do pociągnięcia:

Tata próbował

moi braciszkowie próbowali

Abuś przyszedł z pomocą

i Babcia próbowała innym sposobem 🙂

jak już sobie pojeździłyśmy na saneczkach przyszła pora na stacjonowanie na saneczkach i pozowanie do zdjęć 🙂

a potem już w ciepłym domku

takie spotkania są cudne, zawsze wesołe i ciepłe.
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie 🙂

zdjęcia :)

zdjęcia… zdjęcia…
i troszeczkę opisu, bo nie trzeba wiele 🙂
na początek dogoterapia – Tusia i Queeni, dwa rozkoszne pieski, obydwa oczywiście Jula uwielbia 🙂
na zajęciach było jak zawsze dużo nauki ukrytej sprytnie pod dobrą zabawą – żal było Julcię z zajęć zabierać, Gosiu jesteś wielka! 🙂 dziękujemy za te zajęcia i… świetny kulig ale o tym jeszcze będzie. Tak więc zdjęcia z zajęć:

dogoterapia michałkowo dogoterapia michałkowo

zajęcia z panią Anią, logopedką, Jula też je uwielbiała, dużo się na nich działo, co widać.

logopeda michałkowo

na sali Jula pracowała między innymi w kombinezonie TheraThogs, zgrabnie utrzymującym Julci tułów i ułatwiającym utrzymywanie równowagi.

w weekend rehabilitantki miały kolejne już szkolenie z zakresu korzystania z kombinezonów dunag 02, podstawowego narzędzia do ćwiczeń na sali. Przyjechał Pan Kwiatkowski, ich twórca i pokazywał na przykładzie dzieci z turnusu i nie tylko, jak prawidłowo je upinać a przyznam, że jest to bardzo skomplikowana sprawa gdyż zaczepów jest mnóstwo a każde dziecko potrzebuje innego rodzaju stabilizacji i naciągnięcia innych mięśni. Jak upiąć Julcię też pokazywał. Jula była średnio zachwycona niespodziewaną niedzielną wyprawą na salę ćwiczeń ale w rezultacie dała się przekonać i wypadła bardzo dobrze co w opinii eksperta jest cenną informacją 🙂
a oto co się działo:

michałkowo dunag 02 michałkowo

michałkowo dunag 02 kombinezony

obok nas miał pokój 3 letni Krzysio – bardzo polubił Julcię, a ona, aczkolwiek niechętnie i z właściwą jej w stosunku do małych dzieci rezerwą, ale jednak przekonała się do Krzysia i razem czytali sobie bajeczki o oglądali bajeczki których Jula jak zawsze ma ze sobą zapas.

atrakcją turnusu był niewątpliwie kulig, zorganizowany całkiem spontanicznie przez Gosię, prowadzącą dogoterapię. Pieski okazały się świetnymi ciągaczami 🙂 miały niezły ubaw i biegały w tą i z powrotem niestrudzone 🙂 nie to co Gosia, która zachęcając je do biegu przemierzała kilometry po to by dzieci miały frajdę 🙂 dzięki Gosiu! było super 🙂 jak zresztą widać na załączonych obrazkach 🙂

michałkowo dogoterapia kulig

ufff i dodałam w końcu te zdjęcia – jest 23.23 i czas najwyższy iść spać 🙂
mam nadzieję, że biorąc pod uwagę ich ilość, jestem usprawiedliwiona tym że tyle to trwało…
Jutro na śniadanko przychodzi mój kochany braciszek Adaś (drugi kochany braciszek pracuje) także trzeba będzie wstać skoro świt o 8.00 … 🙂

dobranoc

i minął (prawie) drugi tydzień…

Jula jest zmęczona, może nie jakoś bardzo ale widać, że te dwa tygodnie nie są bez znaczenia dla jej kondycji. Mimo, że na turnusy jeździmy już kilka lat i mamy ich za sobą ponad 20 to jednak dwa tygodnie zawsze są dla Julci czasem optymalnym, więcej nie miałabym sumienia jej męczyć, nawet terapeuci są zdania że lepiej jeździć częściej ale na krótszy okres i u Julci się to zdecydowanie sprawdza. I nie jest to tylko kwestia zmęczenia fizycznego, w takim zmasowanym ataku ćwiczeń o natężeniu znacznie większym niż na co dzień Jula odbiera wiele nowych bodźców, uczy się nowych rzeczy tak samo na sali jaki i w czasie zajęć z pieskami, u logopedy czy psychologa. Myślę sobie, że dwa tygodnie bombardowania takimi bodźcami to bardzo dużo i trzeba później dać jej czas na poukładanie sobie wszystkiego, i wtedy można liczyć na optymalne i jak najpełniejsze wykorzystanie tego czasu jakim jest turnus. Bo wakacje dla Julci to zdecydowanie nie są.
Oczywiście każdy rodzic wie najlepiej co dla jego pociechy jest najlepsze i ja mogę się wypowiadać tylko za Julcię a z naszym fąfelkiem właśnie tak jest.
Czasem zostawiając ją na ćwiczeniach, szczególnie kiedy nie ma na to zbytniej ochoty, próbuję sobie wyobrazić jak to może być kiedy człowiek nie może decydować sam o sobie, kiedy jest całkowicie zależny od otoczenia, i kiedy jedyną bronią jest płacz czy krzyk… Ciarki przechodzą na samą myśl, ale tak właśnie funkcjonuje Julcia. My oczywiście robimy wszystko żeby powodów do korzystania z tego oporu miała jak najmniej, ale nie zawsze się da. Możemy mieć tylko nadzieję (choć trochę w tym własnej wygody i spokoju sumienia), że rozumie, że tak trzeba i to dla niej najlepsze. Jula na szczęście nauczyła się współpracować na zajęciach i czerpać z tego radość choć nie zawsze tak było i pewnie nie zawsze będzie.
Co innego jednak jest ważne. Ważne jest, że jest szczęśliwa. Fakt, szczęście to wynika z faktu iż nie zdaje sobie sprawy ze swoich ograniczeń i tego jak różni się od innych dzieci, (czyli z upośledzenia umysłowego, które samo w sobie nie napawa optymizmem), ale jest to z pewnością szczęście a cóż może być dla rodzica bardziej motywujące do działania niż takie przekonanie.
Spotkałam na turnusach dzieci z pozoru nie mające zupełnie powodu żeby się z czegokolwiek cieszyć, ale były szczęśliwe, tak po prostu swoim czystym szczerym poczuciem że jest dobrze, bo zwyczajnie (z różnych powodów) nie wiedziały że może być inaczej.
I jak można bardziej umotywować twierdzenie które kiedyś usłyszałam, że nieszczęśliwym jest się tylko kiedy zaczynamy porównywać się z innymi. To nam nie pozwala doceniać tego co mamy… jak w piosence Collinsa „Another Day In Paradise”.
No ale coś smętnie się zrobiło a tak nie lubię 🙂
Ja oczywiście do takich bardzo doceniających to co mam i nie porównujących się do innych nie należę, ale pracuję nad tym 🙂 A Jula mi pomaga 🙂
Wracając jeszcze do turnusu to jest to jeden z lepszych turnusów Julci. Szczególnie, że już na początku pani Ola stwierdziła, że widzi u Juli postępy od ostatniego razu kiedy z nią pracowała (lipiec zeszłego roku), co jest zasługą pracującego z nią w domu Sebastiana.
Tutaj terapeuci są z niej zadowoleni, chwalą ją żebardzo ładnie ćwiczy na sali i w basenie, bo o tym, że uwielbia pozostałe zajęcia pisać nie muszę 🙂 a my chodzimy dumni jak pawie z naszej małej dzielnej księżniczki 🙂
W ogóle formuła tego turnusu czyli 2,5 godz blok ćwiczeń cały czas z jednym rehabilitantem i godzinne spotkania z poszczególnymi specjalistami to dla Julci jest po prostu świetna sprawa, doskonale się w tym znajduje i na ten moment nie zamierzamy z innej formy turnusu korzystać.
I znowu się rozpisałam a zdjęć dalej nie ma… 🙂
ale to tylko dlatego, że jest ich sporo, ciągle przybywa i mam kłopot z wybieraniem…
ale postępy w tej dziedzinie są, więc lada dzień i zdjęcia się pojawią 🙂
pozdrawiam 🙂

i minął tydzień :)

witam serdecznie z Bielska, gdzie jesteśmy od tygodnia na turnusie z Julcią 🙂 Jula jest przekochana i najdzielniejsza na świecie 🙂 (że tak nieskromnie zauważę… 🙂 ) ona w ogóle uwielbia ten ośrodek bo cóż może być lepszym tego dowodem niż uśmiech na twarzy przy każdym wejściu na zajęcia (no może przy sali nieco dłużej trwa jego wyegzekwowanie ale w końcu się udaje 🙂 ) plan dnia jest dosyć napięty:
8.30-9.30 zajęcia z dogoterapii
9.30-10.30 zajęcia z Panią logopedką
10.45-13.15 zajęcia na sali z Panią Olą, (w tym NDT, pająk, terapia ręki, masaż i SI, większość ćwiczeń jest wykonywana w kombinezonie therathogs i dunag 02)
14.30-15.30 zajęcia z Panią psycholog
16.45-17.30 ćwiczenia Halliwick na basenie

sporo tego ale Jula już nie raz podołała takiemu planowi zajęć i teraz też jest dobrze.
Ola okleiła Julcię plastrami na pleckach i brzuchu, Jula miała tez plasterki przez jakiś czas na kciukach, żeby pomóc w odwodzeniu, gdyż chowają się do środka ręki tworząc „figę”. Nigdy wcześniej nie korzystałam z kinesiotapingu, choć był w Gacnie, ale jakoś nikt nie wnioskował o taką potrzebę. Tutaj Ola sama zaproponowała, a że jedno oklejenie jest w cenie turnusu, zresztą koszt jest zaledwie 10 zł za każde następne ewentualnie, także warto spróbować, dlatego też Jula ma na sobie nieco różowego plasterka, który ma naciągnąć odpowiednie mięśnie.
W trakcie turnusu była konsultacja lekarska z lekarzem rehabilitacji i ortopedą, na której pan doktor powiedział, że lewa kość biodrowa Julci jest poza panewką, jakkolwiek kiepsko to brzmi, to okazuje się że przy Julci spastyce, całkiem konkretnej jest to raczej powszechne i nie da się temu zapobiec. Szczerze się zdziwiłam bo pamiętam, że po operacji Juli bioderka miały wskoczyć na miejsce albo przynajmniej blisko tego miejsca się znaleźć… w każdym razie lewe jakoś niekoniecznie się dostosowało, nie zauważyłam żeby Julę to bolało, albo żeby to bioderko cokolwiek utrudniało. Lekarz powiedział, że gdyby Jula zaczynała chodzić to trzeba byłoby ustawić biodra, póki co nie ma takiej potrzeby, i nie ma co narażać Julę na niepotrzebne cierpienie przy operacji. Przy pionizacji to nie przeszkadza, przy ćwiczeniach tez nie, Julę nic nie boli a to bioderko na pewno nie jest takie od wczoraj, także byśmy coś zauważyli. Trzeba tylko przy pionizacji wyrównywać różnicę między jedną a drugą nóżką, bo jest ok 2, 3 cm a to sporo. Teraz będziemy uważać.
Ale za to Jula ma prościutkie plecki a Pan doktor był bardzo pozytywnie zaskoczony jej kontrolą tułowia i głowy a nad tym najbardziej pracujemy.

To póki co tyle, gór jeszcze nie odwiedziliśmy, bo tym razem mieszkamy w ośrodku, jest bardzo sympatycznie i kameralnie, no i wszystko na miejscu a z tym wcześniej mieliśmy najgorzej. Ale co nieco już widziałam bo jak każdy porządny kibic oglądam skoki i widziałam że w Zakopanym pięknie i biało a to przecież niedaleko stąd 🙂

to na razie z grubsza tyle, oczywiście mamy już mnóstwo zdjęć jak to zwykle bywa jak jest z nami Damian, ale dodam je później, teraz tylko taki krótki opisik bo dawno nic nie pisałam.

acha może jeszcze jedna sprawa dot. zmiany przepisów w kwestii podatku vat. Sprawa postępuje dosyć szybko bo ledwo się dowiedzieliśmy, że vat 23% dołożono na usługi rehabilitacyjne co miało oznaczać, że ośrodki rehabilitacji będą go doliczać do faktur a tu już ministerstwo wycofuje się z tego i (jak się dowiedział pan Tomek, właściciel Michałkowa) „na dniach” wprowadza poprawki i vatu jednak nie będzie. To oczywiście dobra wiadomość głównie dla nas, rodziców, bo koszt turnusu wzrósłby o 23 procent, co przy 4000 jest już konkretną różnicą. Ale narazie optymizm jest umiarkowany bo póki nie będzie czarno na białym że vatu ośrodki prywatne płacić nie będą, to nic pewnego nie można powiedzieć…