No tak, przecież są wakacje, czas, w którym dzieci z definicji odpoczywają. Definicja ta nie dotyczy niestety dzieci wymagających intensywnej i regularnej rehabilitacji czyli takich jak nasza Julcia. Owszem, jest lato a to okres sprzyjający raczej wszelkim, wyjazdom i spędzaniu czasu poza domem, ale nie nigdy kosztem rehabilitacji. I w ten oto krótki ale myślę, dobitnie uderzający w sedno sprawy sposób, pokazałam jak też mniej więcej kształtuje się nasz, rodziców, pogląd na sprawy odpoczynku Julci… I tu pojawił się problem, bo nagle (a pisząc „nagle” mam na myśli ostatnie dwa tygodnie) okazało się, że Julcia jest zmęczona, że nie chce ćwiczyć, że płacze i rehabilitacja z nią niewiele ma wspólnego ze współpracą a na tym powinna przecież głównie polegać…
I naprawdę nie wiem jak to jest, ale ostatnią rzeczą jaka przyszła nam do głowy kiedy zastanawialiśmy się nad przyczyną to był fakt, że jest przećwiczona i ma wszystkiego po prostu serdecznie dosyć… Na szczęście Julci rehabilitant jest czujny i od razu powiedział, że ma za dużo zajęć, że nie zdążyła odpocząć po turnusie i że dopóki nie odpocznie nic nie będzie w stanie z nią zrobić…
I wtedy zaczęłam sobie analizować przebieg Julci rehabilitacji w tym roku, tak więc:
grudzień 2009/styczeń 2010 turnus, dwa tygodnie
powrót do przedszkola gdzie codziennie do południa zajęcia, po południu rehabilitant w domu
połowa marca kolejny turnus, dwa tygodnie
po powrocie to samo,
początek maja, turnus dwa tygodnie
nadal zajęcia w przedszkolu i w domu, doszły jeszcze raz w tygodniu ćwiczenia w innym ośrodku…
koniec czerwca znowu turnus i od powrotu zajęcia w trybie wakacyjnym – do południa w ośrodku dwie godzinki, po południu trzy, a początkowo nawet cztery razy w tygodniu Sebastian…
to nie jest oczywiście tak, że nic innego się w życiu Julci nie dzieje, są zabawy w domu, na dworzu, są wyjazdy nad morze, są odwiedziny u koleżanek, kolegów, rodzinki itd, ale to wszystko jest dodatkowo, a nie zamiast, bo przecież szkoda czasu… Nawet ostatnio nad morze pojechaliśmy prosto po zajęciach bo szkoda mi było żeby przepadły…
No więc gdzie w tym grafiku jest czas na odpoczynek, chociażby po wyczerpujących bardzo psychicznie i fizycznie turnusach, gdzie czas na zregenerowanie sił?… brak… i to z naszej winy, w właściwie konkretnie z mojej bo Damian całkowicie ufa mi w kwestiach rehabilitacji Julci i uważa że skoro ja tak robię, to tak jest dla Julci najlepiej… a tu się jednak okazuje, że nie do końca… Gdyby oczywiście Julcia umiała mówić, to już dawno dowiedziałabym się co o mnie myśli, kiedy zawożę ją na kolejne zajęcia dumna z siebie, że moje dziecko ma taką doskonałą i bogatą rehabilitację… Ale nie umie i to my jesteśmy jej ustami i naszym zadaniem jest odgadywać co czuje i myśli…
Julcia nie miała żadnych ćwiczeń przez tydzień, oglądała bajki, chodziliśmy na spacerki, na jej ulubione lody do McDonalda, a w czasie jak Tata pracował nadrabiałyśmy zaległości plotkarsko – towarzyskie (w odróżnieniu od dotychczasowego – „nie mamy jak się spotkać bo rano lecę na ćwiczenia i po południu przychodzi Sebastian”…).
Muszę powiedzieć, że dopiero pod koniec tego tygodnia, czyli w ostatni weekend, zauważyłam, że Julci wraca energia i już nie wygląda jakby potrzebowała drzemki w ciągu dnia. Dziś rano pojechaliśmy z Julcią na ćwiczenia i dotychczasowy płacz na widok sali zamienił się w szczery uśmiech i świetny humor przez całe zajęcia a po południu Sebastian był z Julci bardzo zadowolony, pięknie podpierała się na rączkach z czworakach i w siadzie, no i pierwszy raz od dobrych kilku zajęć nie płakała.
To dla nas nagroda i pewność, że decyzja o odsapnięciu była jak najbardziej słuszna, a przede wszystkim nauczka na przyszłość.
Ktoś pomyśli, też mi wielkie odsapnięcie – kilka dni, fakt, w sumie niewiele, ale teraz moje myślenie się zmieniło nie będę już miała wyrzutów sumienia dzwoniąc że Julci nie będzie na zajęciach bo jedziemy na kilka dni nad jeziorko 🙂 a muszę niestety przyznać, że do tej pory miałam… i często zaważały na decyzji o dłuższym wyjeździe.
Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że nie ukończyłam kursu „jak nie przećwiczyć dziecka z MPD czyli ABC wyważonej rehabilitacji”, choć to w sumie żadne usprawiedliwienie bo nikt z nas rodziców go nie ukończył (a przydałby się 🙂 )… Na szczęście nie tylko my czuwamy na co dzień nad Julcią i tym co dla niej najlepsze 🙂