Pamiętacie jakie były ceny przed przewalutowaniem (przed 1995r)?… jak wyglądały bilety, jakie kwoty się zarabiało i wydawało?…
Ja pewnie bym nie pamiętała ale dzięki moim po brzegi zapisanym pamiętnikom nie tylko mogę sobie przypomnieć, ale nawet zobaczyć bo mam wklejony w pamiętnikach np. bilet jednorazowy, ulgowy komunikacji miejskiej z 1995 roku z przyprawiającą o zawrót głowy ceną 2500 zł… i bilet miesięczny 1994r. z października w oszałamiającej cenie 105.000 zł… 🙂
Z jakiegoś powodu uznałam, że dobrze będzie mieć sobie taką pamiątkę, i bardzo dobrze, bo nawet w najbardziej zapomnianej z moich torebek na pewno nie znajdę biletu z tak długim stażem…
A wklejałam mnóstwo rzeczy – bilety kolejowe, bilety na koncerty, autografy no grupy Hey, zaproszenia na studniówkę, na połowinki,
Bo czy nie jest bezcennym pokazać dziś moim braciszkom kochanym jakie dostawałam od nich laurki przy różnych okazjach, z przeróżnymi elegancko pod linijeczkę napisanymi wierszykami, na których pisali „Kochamy Cię” …
Czyż takie pamiątki nie są bezcenne? i czy dziś ktoś bawi się w takie rzeczy?…
No i skąd pamiętałabym, że kupiłam sobie wymarzoną sukienkę za 650.000 zł a na Gwiazdkę rodzice wyznaczyli mi budżet 1.500.000 zł. na wymarzony radiomagnetofon… 🙂
No ale to nie problem jak zarobki miesięczne były rzędu 25.000.000 zł… 🙂
W ogóle okazuje się, że takie pamiętniki to, obok oczywistej kopalni osobistych przeżyć, uczuć, emocji, również skarbnica wiedzy o tym co się działo dookoła, taka historia czasów ówczesnych, bo 20 lat później to jednak sporo czasu… i mnóstwo rzeczy się pozmieniało.
A do lektury pamiętników zasiadłam całkiem niedawno, bo baaardzo długim czasie i tak czytam i czytam 🙂 (a sporo tego jest – 6 grubych zeszytów zapisanych po brzegi, w tym dwa formatu A4) 🙂
Opisy niesamowicie wiernie oddają bieżące wydarzenia, często wręcz z podziałem na kwestie jeżeli jakaś rozmowa była np warta odnotowania 🙂 i nie miałabym najmniejszych szans pamiętać ogromnej większości z tych lat, ale teraz dzięki pamiętnikom mogę wejść w swoją głowę z czasów jak miałam lat naście i z tą narwaną nastolatką przenieść się do konkretnego dnia, konkretnej godziny, konkretnego wydarzenia i popatrzeć na świat przez pryzmat jej emocji…
To jak prawdziwy wehikuł czasu – mojego osobistego czasu…
I choć często nie pamiętam szczegółów opisywanych sytuacji to po przeczytaniu dużo łatwiej mi je dziś skojarzyć choćby przez mgłę.
Pamiętniki pisałam przez dobrych kilka lat, zaczęłam w V klasie podstawówki, zakończyłam już na studiach w 2000 roku pod koniec pisząc już tylko kilka razy w roku (wcześniej zdarzało się kilka razy na dzień… 🙂 )
Chciałabym dziś mieć taką swobodę pisania i tak niesamowicie uderzającą prostotę w postrzeganiu i przyjmowaniu rzeczywistości taką jaka jest, taki dystans jest nam na co dzień potrzebny i ta nieogarnięta nastolatka sprzed kilkunastu lat dziś mi o tym przypomina.
Zresztą samo doświadczenie pisania, w sensie literackim, jest nie bez znaczenia – codziennie, dużo, emocjonalnie – dlatego pewnie do dziś lubię sobie popisać 🙂
To taka forma ekspresji niestety chyba zanikająca wśród dzisiejszych nastolatków…
Dziś nieodłącznym atrybutem jest nie pióro (dobra przesadziłam – długopis…) tylko komórka (opcjonalnie tablet) z dostępem do internetu (buziaki Wiki 🙂 ) bez którego ciężko utrzymywać kontakty koleżeńskie.
I często zastanawiałam się – jak ja się kontaktowałam z koleżankami i kolegami jak nie było komórek?… jak się umawialiśmy?… dziś wydaje się to być niemożliwe, a jednak . Czytam i sobie przypominam jak biegałam po całym mieście szukając czynnej budki telefonicznej (z garścią 3-min żetonów w kieszeni) żeby zadzwonić do obecnego mojego męża, tak żeby rodzice nie słyszeli… (kocham Was mocno! 🙂 )
Jeżeli trzeba było włożyć tyle trudu w tak z pozoru banalną przecież czynność, bardziej się to doceniało…
Czy dziś jest źle?… pewnie nie, takie czasy w końcu, ale czy w tej komórce za 20 lat będzie można przeczytać o której godzinie po której lekcji przechodził X i dlaczego uśmiechnął się do tej dziewczyny z IV B a nie do mnie?!… 🙂 a wiem na pewno że sms nie zmieściłby takich emocji bo analiza takich przypadków w moim pamiętniku zajmuje średnio co najmniej trzy strony… 😉