saneczki

Kontynuując dobrą passę rozpoczętą na ostatnim turnusie w Małym Gacnie, jak tylko przyszedł weekend, wybraliśmy się z Julcią na saneczki. W końcu jak leży śnieg, sanki zaliczone być muszą, szczególnie przez 5-letnią dziewczynkę 🙂 dla Julci to frajda – ładnie siedziała ze mną na saneczkach, Tata dzielnie nas ciągnął, póki starczyło mu sił i tchu (a starczyło na jakieś cztery okrążenia po parku 🙂 )
w międzyczasie (jak widać obok) była też zamiana – Tata siedział z Julcią na sankach a ja ciągnęłam – nieco krócej – jakieś pół okrążenia…
w każdym razie było wesoło, mroźno i biało, czyli tak jak powinno być na sankach.
Julcia nie siedzi sama, więc trzeba jechać z nią na saneczkach, pewnie gdyby mogła, byłoby nam wygodniej, ale jaki wtedy mielibyśmy pretekst do tego, żeby samemu pojeździć 🙂 mój mąż stwierdził, że nie pamięta kiedy ostatnio siedział na sankach, ja pamiętam w sumie, bo jeździłam w Gacnie (i podobno miałam największy ubaw…) ,bądź co bądź, co sobie pojeździliśmy to nasze 🙂 to bardzo dobry sposób na spędzenie zimowego weekendowego poranka – polecam 🙂

Tata oprócz funkcji ciągnącego sanki pełnił też oczywiście funkcję fotografa, stąd (jak zwykle 🙂 ) zdjęć nie brakuje 🙂

jeszcze małe poprawki jedna i druga nóżka – musi być porządnie 🙂

a potem już tylko zabawa z Mamusią i z Tatusiem:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.