tzw sezon ogórkowy w pełni (tak mi się przynajmniej wydaje bo dobra w tych sezonach poszczególnych plonów nigdy nie byłam…) w każdym razie biorąc pod uwagę 54 słoiki (53 bo jeden dostałam! 🙂 świeżo zrobionych przetworów z ogórków przeróżnej maści, jakie stoją u naszych ukochanych przyjaciół to mniemam, że jednak sezon ogórkowy w całej szczodrości plonów trwa 🙂
u mnie ogórków niet (nie licząc słoika który dostałam…) ale za to jabłek…powiedzmy sobie szczerze… sporo 🙂 Babcia podczas ostatniej wizyty zadbała żeby mój balkon zamienił się w mały podręczny warzywniaczek 🙂
A jabłek jest o wiele za dużo żeby zjeść i zdecydowanie za dużo żeby dyplomatycznie przeczekać i liczyć na to, że z lekka się nadruszą i nadawać się nie będą do niczego… sumienie nie pozwala…
Tak więc uzbrojona w :
– mnóstwo wolnego weekendowego czasu (to oczywista ironia bo jeżeli miałabym wymieniać co mam w weekendy to na pewno nadmiar wolnego czasu nie byłby w pierwszej dziesiątce…:) )
– w jabłka w ilości przekraczającej moje granice odporności i w końcu
– w słoiki różnej wielkości (i jak się nauczyłam od Marka i Sylwi, też przeróżnej przydatności) ruszyłam do kuchni 🙂
Nie żeby tak od razu od rana samego, bo w końcu to weekend a do tego niedziela więc śniadanie i kawka muszą się kończyć najwcześniej ok południa 🙂 A potem to już czas mi się rozmywał i następne co pamiętam to wlewanie musu do ostatniego słoika i potem to już wieczór i czas na kąpiel z Julcią 🙂
Okazało się że w tzw międzyczasie popełniłam jeszcze barszczyk (buraczki prosto z balkonowego warzywniaczka) i ryż z jabłkami (bo cóż by innego 🙂 ) 🙂
Ostatecznie, żeby nie przedłużać, bo ile można pisać o musie jabłkowym (?!) na koniec dnia miałam pięć litrowych słoików musu, lekko pocięte kciuki i małe oparzenie na dekolcie od musu który bez ostrzeżenia strzelał z garnka podczas gotowania…
Czyli warto było, bo Jula uwielbia jabłuszka w tej postaci i dlatego mam nadzieję, że mi wybaczy że trochę mało miała Mamy tej niedzieli…
na koniec jeszcze kilka kadrów z wspomnianej już porannej pośniadankowej kawki 🙂
Julci kawka niebyt smakowała… w sumie to po samym zapachu nie była już zachwycona… 🙂
dobranoc 🙂