Wracamy do Anglii – wspomnieniami i obrazami.
Miejsc odwiedziliśmy troszkę więc czas na opis następnego – to Sea Life, takie nasze Oceanarium ale w wydaniu naprawdę magicznym.
Od Oceanarium w jakim byliśmy w Gdyni różni się przede wszystkim oprawą. Każde akwarium oprócz przepięknych ryb i innych morskich stworzeń zaskakuje samą formą – albo jest w kształcie kuli która optycznie powiększa to co widać wewnątrz, albo dotykowy ekran obok pozwala na zmianę światła wewnątrz albo wchodzimy do tunelu gdzie nad głowami pływają nam rekiny i duże żółwie morskie.
W ogóle żółwie i zagrożenia jakie dla nich stwarzamy to myśl przewodnia Oceanarium. Dlatego dzieci co krok napotykają na związane z tym gatunkiem atrakcje – mogą swoimi rękoma ogrzać wielkie jajo żółwia i obserwować na ekranie jak wzrasta temperatura aby w końcu wykluł się mały żółwik. Wszyscy uczestniczą też w kilkuminutowym pokazie dot. drogi jaką pokonuje żółwik od wyklucia się z jaja do dojścia do wody i dowiadują się jakie przeszkody na niego po drodze czekają (większość z nich to niestety śmieci jakie zostawiamy na plażach. Po zdobyciu takiej wiedzy na wielkim ekranie za pomocą technologii kinect można pozbierać śmieci z plaży tak aby jak najwięcej żółwików dostało się do wody. Na ekranie dotykowym z kolei dzieci mogą zadawać żółwiowi pytania i zgadywać odpowiedzi.
Wszystko jest tak pomyślane że ma się wrażenie jak gdybyśmy w jakiejś magicznej bańce przemieszczali się po dnie oceanu obserwując co się dzieje dookoła.
Mam nadzieję że zdjęcia oddadzą chociaż troszkę tę głębię.
przez specjalnie kuliste okienka można było zajrzeć do niektórych akwariów.
Płaszczki upodobały sobie Julcię i co chwilkę do nas podpływały 🙂
Pani specjalnie wyłowiła z akwarium krabika i podeszła do nas żeby Julcia mogła go dotknąć.
przy wyjściu dzieci pomagały wykopywać spod piasku śmieci.
Jako pamiątkę przywieźliśmy foremkę do ciasta w kształcie żółwika, który dołączył do naszego jeżyka i oczywiście takie ciasto już z Julcią popełniłyśmy 🙂
pozdrawiam 🙂