i to niestety nie tylko te dobre, więc je zostawię na koniec, zacznę od tego dlaczego mnie przed chwilą szlag trafił…
otóż, przy okazji kompletowania dokumentacji związanej z uzyskaniem świadczenia pielęgnacyjnego na Julcię, okazało się że świadczenie nie należy się ponieważ mam dziecko samodzielne i nie wymagające stałej opieki gdyż tak stoi napisane w orzeczeniu o niepełnosprawności, wydanym w 2008 roku… zaglądam więc szybko do orzeczenia a tam czarno na białym cytuję: „wskazania lekarza pediatry: konieczność stałej lub długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji – NIE”…
no to o co w ogóle mi chodzi – mam samodzielnie, nie wymagające opieki dziecko (właśnie pobiegła po bułki do sklepu i zaraz wróci to zagonię ją do lekcji…) i jeszcze mi się zasiłków zachciewa, powinnam leżeć krzyżem i dziękować za cudowne ozdrowienie! (którego tylko jakoś przez te cztery lata nie zauważyłam…)
suma sumarum wina jest oczywiście moja bo nie zauważyłam co tam mi nawypisywali w orzeczeniu a z dzieckiem się wtedy nie stawiłam bo jeżeli nie trzeba to i po co je po komisjach ciągać. Do głowy mi tylko nie przyszło że może tam być coś równie absurdalnego i że to wynikało z dokumentów jakie wtedy złożyłam… Najwyraźniej poziom wiedzy o niepełnosprawności lekarzy orzeczników jest delikatnie mówiąc…ograniczony…
Najważniejsze jest teraz dla urzędu że miałam czas na odwołanie, minął jakieś cztery lata temu więc teraz to już sobie mogę tylko składać wniosek o ponowne postawienie na komisji i wydanie nowego orzeczenia… Pytanie tylko czy może znowu się okaże że Julia jest sprawna i po tw bułki może biegać … bo przecież postać choroby jaka była w 2008r taka jest i teraz, a wręcz rehabilitacja daje fajne efekty więc z bułkami to Julia już i chleb i mleko będzie kupowała…
no to się wygadałam – wcześniej wykrzyczałam się do słuchawki Damianowi, Sylwuni mojej kochanej, (strzeżcie się Jej lekarze orzecznicy, jest porządnie wkurzona) Mamie i nawet pani Marzence z przedszkola Julci, teraz już mogę działać, składać dokumenty i nie ciskać po domu wszystkim co mam pod ręką…
no to tyle w kwestii emocji złych, teraz już będzie tylko lepiej 🙂
Wczoraj Julcia miała swój debiut w telewizji polskiej, olsztyńskiej konkretnie w związku z wspomnianym już wcześniej przeze mnie wieczorem weneckim, na którym były zbierane pieniążki na rehabilitację Julci i kilkunastoletniego chłopca. W nasz zwykle leniwy i spokojny niedzielny poranek panowie reporterzy wprowadzili nieco zamieszania i stresu 🙂 Jula gwiazda – wiadomo 🙂 zero tremy, w końcu pozuje do obiektywu od urodzenia 🙂 z nami już nieco gorzej, ale efekt końcowy był całkiem fajny, oglądając wieczorem emisję programu mogłam się na spokojnie dowiedzieć co mówiłam (bo jakoś niewiele pamiętałam… ) i okazało się że nie było tak źle jak myślałam. Przy okazji jeszcze raz serdecznie dziękujemy Ani, terapeutce Julci od dogoterapii, która specjalnie wcześniej wróciła z Warszawy, ponieważ prosiliśmy aby z Negrą przyjechała do nas na nagranie. Jula więc od rana była lekko oszołomiona obecnością Negry w domu, ale oczywiście przeszczęśliwa z tego powodu 🙂
Mamy zdjecia, bo szkoda byłoby stracić taką okazję, ale są jeszcze w aparacie więc przy następnej okazji wrzucę – w końcu z Negrą bo do tej pory Jula miała zdjęcia z wszystkimi pieskami z jakimi pracowała a z Negrą jakoś nie było okazji.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy Pani Dorocie Wcisła oraz Fundacji Lions że uwzględnili Julcię przy tak fajnym i dużym wydarzeniu jakim był Wieczór Wenecki.
to tyle póki co, teraz tylko siadać do wypełniania dokumentów 🙂 (na nowo…)
pozdrawiam 🙂