czas płynie szybko i mroźnie :)

Szczerze mówiąc nie wiem gdzie nam ten czas ucieka, dzień , dwa, weekend… i już pierwszy tydzień ferii za nami. Pogoda piękna, w końcu doczekaliśmy się mrozu i to w słonecznej oprawie więc korzystamy z pogody co jakiś czas wynurzając się na spacerek 🙂 Muszę przyznać że pokusa zostania w ciepłym domku była czasem dosyć mocna, szczególnie że pakowanie się w ciuchy zimowe w ilości nie do zliczenia jest praco i czasochłonne, ale byłam twarda i wyruszyłyśmy na kilka spacerków, nawet jak nie musiałyśmy nigdzie iść. Jula ledwo wystawała spod zwojów czapek i szalików ale nie narzekała 🙂 Moja niezawodna futrzasta czapa, spod której też ledwo mnie widać w końcu miała okazję wyjrzeć z szuflady i całkiem nieźle się sprawdzała. To podobno początek mrozów – myślę, że granica przy której nie będę się już opierać pokusie zostania w ciepłym domku to będzie jakieś -15 stopni, ale póki co mróz jest do tego w połowie drogi 🙂
Tymczasem mróz mrozem a w dobrze nagrzanym pokoiku Jula dzielnie ćwiczy i coraz bardziej nas zadziwia swoimi postępami. Co prawda protestuje przy tym nie mniej niż zwykle, ale jest w dobrej kondycji i szybciutko po zajęciach odpoczywa i wraca do dobrego humoru. Nawet w trakcie zajęć, jak sobie chwilkę odpoczywają, zdarza jej się uśmiechać 🙂

Julcia z Sebastianem w czasie zajęć Vojty

vojta, rehabilitacja, julkaimy, julia nowacka

vojta, rehabilitacja, julkaimy, julia nowacka

Jula jest w czasie ferii w domku, nie chodzi do przedszkola więc nie za bardzo mam czas na bieżące pisanie – jest tyle do zrobienia w ciągu dnia i tyle ciekawych zajęć 🙂 Ostatnio Julci bardzo podobają się opowiadania Misia Uszatka, pięknie wznowione wydanie książki, którą dostała razem z wesołym Elmo śpiewającym o kształtach i kolorach. Takie to prezenty przywiózł nam niedawno nieco spóźniony ale zawsze mile u nas widziany i wyczekiwany Mikołaj 🙂 Buziaki Tomuś! 🙂

Pioseneczki Elmo też Julci przypadły do gustu 🙂

julkaimy.pl

julkaimy.pl

w międzyczasie nazbierało się troszkę zdjęć, z dnia Babci i Dziadka, z pysznego obiadku na jakim byliśmy u mojej Mamy, która tydzień temu przyleciała z Anglii, z kilku innych jak zawsze wesołych wizyt Wujków z Ciocią 🙂
jak tylko będę miała chwilkę to zaraz uzupełnię braki 🙂

pozdrawiam serdecznie 🙂

/a

zdjęcia z zajęć we Wrocławiu – vojta

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty, vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

vojta, Wrocław, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci vojty,

i dzień drugi,
szliśmy już z większą wiedzą i wiedzieliśmy co nas czeka

zajęcia były po południu więc wykorzystaliśmy wolny czas na odwiedziny mojej koleżanki z czasów liceum jeszcze, która mieszka we Wrocławiu i z tego też powodu nie widziałyśmy się już bardzo bardzo długo… pozdrawiam Madziu fajnie było się spotkać 🙂

i dzieciaczki oglądają grzecznie bajeczkę

pośmialiśmy się i poplotkowaliśmy i czas było się zbierać do Fundacji na kolejne zajęcia, na których był też nasz Sebastian, a zajęcia były prowadzone przez wspominanego już wcześniej przeze mnie Pana Rolanda Wittla.

na początek trzeba się przywitać

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

i nastał czas ćwiczeń – tym razem pozycji drugiej,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

jeden z punktów stymulacji w tej pozycji jest na pięcie

i chwila relaksu

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, wrocław, fundacja promyk słońca, terapeuci

a potem do pracy – jeszcze pozycja pierwsza

vojta, kurs vojty, wrocław, fundacja promyk słońca, terapeuci vojta, kurs vojty, wrocław, fundacja promyk słońca, terapeuci vojta, kurs vojty, wrocław, fundacja promyk słońca, terapeuci

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

i kolejny dzień zajęć,

vojta, kurs vojty, wrocław, fundacja promyk słońca, terapeuci

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

ile ludzi! 🙂

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

widać po Julci że praca jest ciężka, ale Jula świetnie sobie radziła

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, wrocław, terapia, terapeuci,

a   widać po Julci że praca jest ciężka, ale Jula świetnie sobie radził

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci

i jeszcze pierwsza pozycja

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci

i na koniec ocena efektów terapii

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci

głowa do góry 🙂

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci

i wspólne zdjęcie na koniec obowiązkowo 🙂

vojta, kurs vojty, fundacja promyk słońca, terapeuci

uff – to tyle w kwestii zdjęć 🙂

myślę, że treść opisów jest zbędna – większość widać, choć warto zaznaczyć że Jula mimo, iż te trzy dni to dla niej była ciężka praca, na koniec, po zajęciach była rozluźniona i zadowolona.

pozdrawiamy wszyskich terapeutów i trenerów i mam nadzieję, do zobaczenia w przyszłym roku na kolejnym etapie kursu.

vojta vojta i… vojta :)

czyli ni mniej ni więcej tylko wrażenia po kursie vojty, w którym uczestniczyliśmy gościnnie w Fundacji Promyk Słońca we Wrocławiu.

W sumie to nie wiem od czego zacząć… tyle na raz chciałabym napisać… 🙂 takiego natłoku myśli na jeden temat już dawno nie miałam i nagle się okazało, że wcale, z całą moją lekkością pisania (że tak nieskromnie zauważę… 🙂 ) nie jest łatwo to w słowo pisane przekuć…

tak więc koniec tematu – pojechaliśmy, byliśmy, wróciliśmy 🙂 …

no oczywiście że żartuję! 🙂 nie ma takiej możliwości żebym w ten sposób to zostawiła 🙂
no więc zacznijmy od:

pojechaliśmy…
ten etap jest jednak wbrew pozorom istotny bo to jednak wyprawa całkiem konkretna i czasochłonna ale jakoś od początku, (trochę dlatego że Sebastian był przekonany że to dla nas świetna sprawa i namawiał nas na wyjazd a trochę dlatego, że sama czułam że absolutnie nie może nas tam zabraknąć) byłam przekonana że Julka na tym sporo skorzysta.

Byliśmy…
Trzy dni – zajęcia trwały codzinnie ok godzinki, w naszym przypadku nawet do półtorej, a mi się wydaje że spędziliśmy tam mnóstwo czasu bo wiedza jaką udało nam się w tym czasie zdobyć jest równie nowa co obszerna.
Mając 6, 7 już prawie letnie dziecko z mpdz, chorobą nie postępującą samą w sobie, dającą różne objawy owszem, ale i też na te objawy przygotowującą, nam rodzicom wydaje się że wszystko już o dziecku wiemy, że nawet jak nie, to raczej zaskoczyć nas nie można za wiele.
Wystarczyło jednak że na początku pierwszych zajęć padło pytanie – „co można powiedzieć o Julii?”… – pytanie skierowane do grupy rehabilitantów uczestniczących w kursie, które otworzyło lawinę wręcz spostrzeżeń związanych z tym jak Jula leży, jak się układa, jaki ma zakres ruchów, gdzie patrzy i czy patrzy, w końcu jak patrzy (pozdrawiamy terapeutę którego zdecydowanie sobie upodobała w owym patrzeniu 🙂 ), jak układa ręce, czy na brzuchu jest podpór, czy przekręca głowę, jak wygląda kręgosłup, brzuch, plecy, miednica, dłonie, stopy, kolana….. i nagle okazuje się, że o ile nawet większość z tych rzeczy wiem, to nazwane przez osoby postronne nabierają nowego znaczenia i sprowadzają na ziemię z planety na której nasze dziecko jest wyjątkowe. Oczywiście jest – dla rodziców zawsze będzie – ale diagnozowane w ten sposób staje się jednym z szeregu dzieci z czterokończynowym mpdz z typowymi dla tej choroby obrazami i zachowaniami.
Tak więc staliśmy i słuchaliśmy, nie było łatwo ale z perspektywy widzę, że to najlepszy sposób na poznanie stanu faktycznego bo rodzic zawsze jest niepoprawnym optymistą i nawet podświadomie ale zawsze nieco tam sobie doda. Terapeuci patrzą i opisują to co widzą.
A widzieli sporo… nie jestem chyba w stanie powtórzyć nawet połowy dlatego notowałam a Damian dokumentował, teraz trzeba na spokojnie to jeszcze przeanalizować.
Dwa z trzech zajęć były prowadzone przez trenera Vojty, Rolanda Wittla, przesympatycznego fizjoterapeutę, wieloletniego członka Międzynarodowego Stowarzyszenia Vojty, który jest odpowiedzialny za prowadzenie kursów tej metody w Polsce, i też prowadzący takie szkolenia na całym świecie.
Pan Roland zrobił na nas ogromne wrażenie swoją wiedzą, zaangażowaniem, racjonalnym podejściem i niesamowitym przy tym zrozumieniem dla nas rodziców, którym jednak ciężko słuchać jak Julcia płacze podczas ćwiczeń. Nie mówił nam że Julia nie powinna płakać, że wszystko jest dobrze i nie ma się czym przejmować, bo jest. To ciężka praca i protest Julci jest dowodem na to, że idzie w dobrym kierunku bo Jula pokazuje w tej sposób jak wiele wysiłku ją to kosztuje. A nagrodą dla nas i dla Julci jest efekt, na który nie trzeba długo czekać – już po kilku minutach pracy w tylko jednej pozycji, poprawiło się ukrwienie i oddech, zaczął pracować brzuch i rozluźniły się barki. Po pół godzinie ćwiczeń Jula lepiej leżała na brzuszku i łatwiej obracała głową. Mimo tak dużego wysiłku szybko się uspokajała.
Bardzo dużo Panem Rolandem rozmawialiśmy i wydawało się, że mimo iż zna Julcię tylko kilka godzin, wie o niej wszystko. Pytał nas o oczekiwania związane z terapią, o to czego się spodziewamy i nagle okazało się że nie do końca mamy te oczekiwania sprecyzowane. Dla Julci rehabilitacja jest codziennością, i jako taka stała się zbyt powszednia. Owszem na bieżąco widzimy postępy i cieszymy się z nich, jednak oczekiwania to co innego. To kolejna sprawa nad którą musimy się zastanowić i przedyskutować z rehabilitantem bo, jak wyraźnie podkreślił Pan Roland, nasze oczekiwania wobec efektów terapii muszą się pokrywać z tymi jakie ma Sebastian bo wtedy sytuacja będzie jasna dla obydwu stron. Powiedział że dla Julci w tej chwili najważniejsze jest aby spastyka się nie potęgowała i Jula pozostawała rozluźniona bo to jest bazą do wszystkiego. I takie jest właśnie zadanie Vojty.
Sebastian ćwiczy vojtą z Julą już od kilku miesięcy i sporo już się napatrzyłam, sama jednak nie bardzo garnęłam się do spróbowania, po pobycie we Wrocławiu jestem zdecydowanie bardziej zmotywowana.
Vojta w swoim założeniu opiera się na pracy rodzica i nie należy tego traktować jak wymóg, ale konieczność wpływającą znacznie na skuteczność efektów.

Mamy mnóstwo zdjęć każdej pozycji i każdego terapeuty w trakcie ćwiczeń z Julcią, dzięki temu możemy sobie na spokojnie przeanalizować to co się na zajęciach działo (bez czynnika znacznie obniżającego naszą koncentrację w trakcie zajęć, jakim niewątpliwie był płącz Julci…) i po powrocie do domu, pod kontrolą Sebastiana ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć.

zdjęcia później – jest ich tak dużo że przebrnięcie przez nie trochę mi zajmie 🙂

a wrócić jeszcze nie wróciliśmy bo teraz Julę czekają dwa tygodnie turnusu w Michałkowie, podczas którego czas na Vojtę też na pewno znajdziemy.

Targi w Łodzi i nie tylko

No i wróciliśmy 🙂 (Nie żeby dopiero dzisiaj, bo w sobotę wieczorem, ale dopiero mam chwilkę żeby skrobnąć na ten temat kilka słówek).

Sporo kilometrów zrobiliśmy w miniony weekend, ale za to było wesoło i ciekawie.
Wyruszyliśmy w piątek rano czyli ok 10.00 (choć niektórzy w nas nie wierzyli – nie będę na blogu wytykać palcami, Ci „niektórzy” wiedzą o kim mówię… 🙂 i stawiali że wyjedziemy ok 12 🙂 ) ale droga okazała się nadzwyczaj długa bo na miejscu byliśmy ok 17, a więc nieco za późno na odwiedzenie targów tego samego dnia. Zresztą, wykończeni lekko samą podróżą marzyliśmy już tylko o hotelowym łóżku 🙂

Widok z okna hotelowego musiał zostać oczywiście utrwalony 🙂

Łódź nocą

Za to na drugi dzień zaraz po śniadaniu ruszyliśmy dzielnie w teren.
Stanowisk i wystawców było naprawdę mnóstwo – trzy hale, kilka godzin było potrzebnych żeby dokładnie się wszędzie zakręcić i zatrzymać przy co ciekawszych miejscach. I ja poniżej, wspierana jak zawsze pięknymi zdjęciami Damiana, właśnie na tych ciekawszych miejscach się skupię.
Damian się ze mnie śmiał, że wyglądam jak dziecko w krainie zabawek 🙂 wszystko mi się podobało, wszystko było fajne i przydatne, o wszystko chciałam pytać 🙂

Tak więc ruszyliśmy 🙂

targi rehabilitacji łódź 2011

Na wejściu uderzyło mnie łóżko – ogromne jak na łóżko, a do tego z takim oprzyrządowaniem że aż ciarki mnie przeszły… budziło respekt 🙂 na wszelki wypadek nie pytałam do czego służy…

targi rehabilitacji Łódź 2011

Pierwsze ciekawe dla nas, na co trafiliśmy to wózek dla Julci. Wpasowałam ją od razu w taki, który mi się spodobał – fajnie wyglądał i był nadzwyczaj lekki i ładny, wyglądał jak nieco większa spacerówka. Mimo, że nie był mocno zabudowany, Jula stabilnie w nim siedziała, nie miał klina tylko pasy, siedzisko lekko kubełkowe, co sprawiało, że Julci było wyraźnie wygodnie. Jak więc będziemy się rozglądać za nowym wózeczkiem – mam już na czym zaczepić oko 🙂

targi rehabilitacji łódź 2011 wózek rehabilitacyjny convaid

targi rehabilitacji łódź 2011

Niedługo potem trafiliśmy na Julci terapeutki z Michałkowa – Olę i Agatkę (zapraszam na podstronę „nasi terapeuci„) z właścicielem ośrodka, Panem Tomkiem, którzy też przyjechali rozejrzeć się na targach.
Agatka testowała właśnie mechaniczną wersję hipoterapii, która jak widać dziś nabiera zupełnie nowego znaczenia, nie każdy ośrodek ma warunki do hodowli koni więc technika wychodzi na przeciw.
Jak widać Jula dogadywała się świetnie na koniku z Agatką 🙂

targi rehabilitacji łódź 2011

targi rehabilitacji łódź 2011

targi rehabilitacji łódź 2011

targi rehabilitacji łódź 2011

targi rehabilitacji łódź 2011

był i czas wymianę bieżących wrażeń z Olą i Matryną i Panem Tomkiem 🙂

targi rehabilitacji Łódź 2011 rotor

Agatka zresztą nie miała dosyć – przyszedł czas na lokomat. To nowe stosunkowo urządzenie, taka duża, mechaniczna superorteza, wspomagająca głównie naukę chodu i z definicji głównie do tego przeznaczona. A oto jak dokładnie wygląda:

targi rehabilitacji Łódź 2011 lokomat technomax

targi rehabilitacji Łódź 2011 lokomat technomax

targi rehabilitacji Łódź 2011 lokomat technomax

Czytam sobie właśnie na stronie firmy Technomex, przedstawiciela w Polsce szwajcarskiej firmy produkującej lokomat,
otóż lokomat jest to:
zewnętrzny szkielet sterujący pracą kończyn dolnych pacjenta,
oprogramowanie sterujące i kontrolujące przemieszczania się segmentów kończyn dolnych tj. uda i podudzia,
sterowanie ruchem w określonym dla danego pacjenta wzorcu chodu z określoną prędkością i zakresem ruchu,
uniwersalne moduły urządzenia umożliwiające na precyzyjne dopasowanie ortezy do warunków anatomicznych różnych pacjentów (żródło – http://www.technomex.pl)

Celowo zacytowałam wypowiedź specjalistów gdyż nie mam zielonego pojęcia jakbym miała to swoimi słowami opisać. A chciałabym zestawić to z tym co widziałam i o czym rozmawiałam z przemiłą Panią fizjoterapeutką, obsługującą lokomat ta targach.
Podczas gdy Agatka dzielnie radziła sobie zapięta w lokomat idąc po bieżni, całkowicie poddając się maszynie, ja zapytałam czy mogłabym podpiąć Julcię. Pani powiedziała że absolutnie nie ma mowy, zważając na jej problemy z biodrami, które są w pierwszej kolejności przeciwwskazaniem. W sumie logiczne, ale mogłoby się wydawać, że jak w grę wchodzi promocja produktu – nie ma granic, jak chcę i płacę to mam – ale nie tutaj i nie tym razem i to jest naprawdę uczciwe podejście.
Dowiedziałam się że generalnie producent nie kwalifikuje do wpinania w lokomat osób które nie są w stanie na bieżąco sygnalizować że coś jest im niewygodne, albo obciera czy wręcz powoduje ból. To jest duża maszyna, która chodzi za wpiętą w nią osobę, i tu nie może być miejsca na jakiekolwiek niedociągnięcia a umieszczony na początku bieżni czerwony grzybek służy do tego by pacjent mógł w każdej chwili zatrzymać ortezę jeżeli coś się nie tak dzieje. Tylko nie każdy pacjent to potrafi, dlatego bardzo ważna jest, jak już dana osoba jest przez lekarza rehabilitacji skierowana do ćwiczeń w lokomacie, aby fizjoterapeuta obsługujący maszynę bardzo dobrze znał pacjenta i umiał rozpoznawać jego reakcje, a najlepiej jak przy ćwiczeniach jest zawsze przecież czujny rodzic. Pani powiedziała też że zawsze na początku pyta co dana osoba ma uzyskać ćwicząc w lokomacie, jaki ma być wymierny efekt korzystania z niego, poza – „fajna maszyna, ale nowość! muszę skorzystać bo synek Hanki w tym chodził ostatnio”...
Lokomat zrobił na mnie ogromne wrażenie, to niesamowite urządzenie i szansa dla wielu osób niepełnosprawnych, nie mających takich możliwości fizycznie, na doświadczanie prawidłowych wzorców chodu. Myślę że najlepszą dla niego rekomendacją był pewien chłopak, duży już, na wózku, który wpięty w niego chodził, chodził i chodził…na pewno godzinę… niezmordowany przebierał nogami (dla ścisłości maszyna robiła to za niego) a radość widoczna na jego twarzy mówiła sama za siebie. Ręce wyciągał do tych czerwonych grzybków ale chyba tylko po to żeby ktoś mu przez przypadek nie zatrzymał maszyny 🙂

targi rehabilitacji łódź 2011 lokomat

Tyle w temacie lokomatu w którym to się rozpisałam nieco za dużo jak na fakt, że Jula nie może z niego skorzystać.
Ale Agatka się nachodziła 🙂

Jula jednak nie za długo czekała na swoją kolej w przebieraniu nóżkami – trafiliśmy na rotor – urządzenie do pedałowania mówiąc w skrócie 🙂 w tym wypadku pedałujące za Julcię 🙂 Sama idea urządzenia nie jest nowa, już od dawna z takiej formy terapii można korzystać, jednak urządzenie do jakiego podpięto Julcię było jednym z nowszych rozwiązań w tej dziedzinie, miało super fajny wyświetlacz sygnalizujący stan napięcia nóżek. I tak np jak Jula się za mocno napięła na ekranie pojawiała się informacja – „wykryto spastykę – rozluźnianie” po czym urządzenie lekko drgało żeby rozluźnić nóżki i robiło kilka obrotów w przeciwną stronę i jak było już ok, praca szła dalej 🙂 Do tego co jakiś czas sprawdzało czy może Jula sama sobie nie radzi i na chwilkę zostawiało jej „wolną rękę” by po chwili znów przejąć pracę.

targi rehabilitacji Łódź 2011 rotor

Nad zapinaniem Julci czuwała Ola

targi rehabilitacji Łódź 2011 rotor

targi rehabilitacji Łódź 2011 rotor

To bardzo przydatna stymulacja i nauka naprzemienności rąk i nóg, bo rotor można też wykorzystywać do obracania rączkami. Krzesełko jest dostawione, urządzenie można podstawić też np. pod wózek a nawet korzystać na leżąco.
Juli się podobało, siedziała całkiem rozluźniona, ładnie trzymając rączki na kierownicy 🙂 Byliśmy z niej dumni 🙂 Myślę sobie że fajnie byłoby mieć takie urządzonko w domu, ale jak narazie 19.000 zł, jakie trzeba byłoby na nie mieć, jest poza naszym zasięgiem… Jak narazie skorzystamy z niego z Michałkowie, ponieważ Pan Tomek zakupił takie już wcześniej.

było jeszcze jedno urządzenie które nas zadziwiło swoją niewątpliwą spektakularnością 🙂
a Pani wyglądała na zadowoloną

targi rehabilitacji Łódź 2011

🙂

ostatnim naszym przystankiem była sala doświadczania światła, ale o tym i o kilku jeszcze innych rzeczach dopiszę jutro, bo późno się zrobiło (jest już blisko północ)

ale na koniec jeszcze bardzo ważnej życzenia zdrówka dla synusia Gosi, która miała dojechać ale z tego powodu nie mogła. Gosiu buziaczki i do zobaczenia niebawem 🙂

dobranoc 🙂