Od ponad tygodnia (dokładnie od 9 maja) jesteśmy na turnusie w Małym Gacnie, nie byliśmy tu od stycznia, czyli jak na nas raczej długo. Plan początkowy był taki, że zostaniemy tydzień, gdyż w poprzedni weekend przyleciał mój Tata z Anglii i moja kochana Żabcia z mężem z Włoch, ale Julcia ładnie ćwiczy i zdecydowałam, że zostaniemy jeszcze tydzień. Z Żabcią się co prawda minę, ale Dziadek zostaje dłużej więc zdążymy wrócić.
Julia ma wyjątkowo dużo zajęć na tym turnusie, wzięłam dla niej sporo dodatkowych i nawet zaczęłam mieć wyrzuty sumienia gdyż wygląda na naprawdę wyczerpaną, ale pierwszy tydzień zawsze był trudniejszy, Julcia jest bardziej zmęczona, potem już się rozkręca.
Na dowód, że plan jest naprawdę napięty podaję Julci układ zajęć (poza logopedą, który się wymienia z pedagogiem, wszystkie zajęcia są codziennie, łącznie z sobotą):
10.00 – 11.00 sala
11.00 – 11.30 pająk
11.30 – 12.00 masaż
12.15 – 12.45 hipoterapia
13.15 – 14.15 terapia ręki
14.15 – 14.45 terapia SI
14.45 – 15.15 pedagog
15.15 – 15.45 logopeda
15.45 – 16.15 pająk
16.45 – 17.15 logopeda
daje nam to w tzw. „międzyczasie” dwie półgodzinne przerwy na błyskawiczne zjedzenie obiadku oraz jedną 15 min na ubranie Julci na konika, a trzeba ubierać cieplutko bo pogoda nas nie rozpieszcza niestety…
Na szczęście Julcia ćwiczy chętnie (na wejście tylko musi pokazać kto tu rządzi… ) ale potem jest dobrze, nawet na koniku, którego nie braliśmy od zeszłego roku od września i na którym zawsze najwięcej płakała. Na tym turnusie Julcia siedzi sama na koniu, tylko podtrzymywana, gdyż lepiej już radzi sobie z główką i pleckami a to też doskonały sposób na poćwiczenie tych mięśni.
Ale dosyć gadania, najlepiej oddają wszystko zdjęcia, których staram się, żeby nie zabrakło 🙂
ćwiczenia na sali:
pajączek
hipoterapia:
i troszkę bliżej natury 🙂