Niby tylko taki tam katarek, ale Jula poprzedni tydzień spędziła w domu, tak na wszelki wypadek bo nigdy nie wiadomo cóż z takiego katarku może się rozwinąć, szczególnie że wszędzie naokoło wirusy w naprawdę coraz bardziej zaskakujących postaciach.
Ostrożność tym bardziej uzasadniona że w zeszłym roku dokładnie o tej samej porze Julcia trafiła do szpitala z wysoką gorączką po blisko 2-tygodniowym męczeniu się z mocnym wirusowym przeziębieniem i tak naprawdę dopiero tam udało się zapanować nad sytuacją, też nie bez przejść i nerwów.
Oczywiście bardzo nie chcemy żeby taka sytuacja się powtórzyła.
Katar nie był bardzo dokuczliwy więc ze spacerków nie rezygnowaliśmy, szczególnie że pogoda była piękna a słońce zachęcało do wyjścia.
Jednego dnia zupełnie niespodziewanie zafundowałam sobie nawet sport ekstremalny w postaci spaceru przez prawie całe miasto z Julcią w wózeczku i Lakim na smyczy (pozdrawiam moją kochaną Sylwunię – współautorkę tego szalonego pomysłu i towarzyszkę owego spaceru :)).
Nie odpuszczaliśmy też zajęć.
Tydzień domowy minął nam spokojnie i wesoło.
Jula dzisiaj jest w szkole, pojechała jak zawsze szczęśliwa i chyba nawet wyspana… 🙂
pozdrawiam i życzę przy poniedziałku wszystkiego dobrego 🙂
…katarek 😉 katarkiem 😉 spacerek 🙂 spacerkiem 🙂 … ale to Wiosna 🙂 …już Ją Czuć…i niech Już Tak Zostanie 🙂 …