Można powiedzieć, że już po remoncie, choć jeszcze nie wszystko jest zrobione. Nawet pomyślałam, że mogłabym zamieścić zdjęcie z cyklu „przed i po” ale byłby mały problem ze zdjęciem „przed” bo go po prostu nie zrobiłam… a okazuje się (sprawdziłam – wiem) że nie jest tak łatwo w niemałej umówmy się, ilość zdjęć jaką posiadamy, znaleźć konkretnie daną część mieszkania… cóż, trudno musicie mi wierzyć na słowo że jest dużo fajniej niż było 🙂 Jeszcze małe odmalowanie i będzie skończone 🙂
Tymczasem Julci skończył się kolejny rok przedszkola, formalnie wkroczyła teraz w wiek szkolny więc trzeba postarać się o odroczenie, co takie znowu trudne nie jest. Trzeba tylko przypilnować formalności.
Koniec roku był zaplanowany na 30 czerwca i ośrodek zorganizował go jak co roku bardzo pomysłowo i kolorowo, a do tego smacznie bo był w formie pikniku. My niestety, mimo dużych planów nie mogłyśmy w nim uczestniczyć bo Damian dźwignął coś u siebie w studio tak niefortunnie że poważnie nadruszył sobie kręgosłup i naderwał mięśnie. W rezultacie przez dwa bite dni nie był w stanie z bólu stanąć na nogi i mimo zastrzyków przeciwbólowych niespecjalnie mu się poprawiało. Była u nas znajoma z zastrzykiem przeciwbólowym, koleżanka fizjoterapeutka, żeby mniej więcej ocenić stan, Pani, która przyjechała żeby okleić plecy kinesiotapingiem, było pogotowie z zastrzykami, lekarze na telefon i w końcu, jak Damian już był w stanie stanąć, RTG w szpitalu, które na szczęście nie wykazało problemów z kręgosłupem.
To były zwariowane dni i cieszymy się bardzo, że idzie ku dobremu i Damian wraca do formy. To nam uświadomiło jak bardzo trzeba na siebie uważać i jak niewiele trzeba żeby sobie zrobić krzywdę… my dla Julci musimy być zdrowi i silni, nie ma zmiłuj!
Do tego Jula znowu odreagowuje zmiany pogody, ostatnio miała takie mini ataki w ciągu dnia, które niestety „mini” są tylko z wyglądu, bo są bardzo wyczerpujące. Musiałam jej dać wlewkę diazepamu tak zachowawczo, bo wyglądała na bardzo niespokojną i zupełnie wyłączoną. Wlewka wyciszyła ją i jak narazie jest lepiej, choć pogoda znowu wariuje…
A teraz o przyjemniejszych sprawach – wczoraj na obiadku była u nas moja rodzinka, Mama z braćmi i Dominiką (Dominisiu wiesz że Ty to już jak rodzina 🙂 przy okazji jeszcze raz gratulacje zdania prawa jazdy! ). Jak zwykle było wesoło, szczególnie widać to było po Julci 🙂
Muszę się pochwalić że zrobiłam (z pomocą Julci, co widać na zdjęciach) pyszne bułeczki drożdżowe, które robię chyba tylko dlatego że sama jest uwielbiam 🙂
zresztą nie ma co tu dużo mówić, trzeba pokazać
Jula bardzo lubi jak robię coś z nią w kuchni i dużą frajdę sprawia jej pomaganie mi 🙂
ciasto drożdżowe jak wiadomo musi być dobrze wyrobione
jakie bułeczki wyszły każdy widzi 🙂
praca w kuchni szła pełną parą, miałam też innych pomocników, w końcu rodzinny obiad wymaga rodzinnych przygotowań 🙂
prace w kuchni szły pełną parą (dosłownie… ) ale na wspólne zdjęcie z kochanymi braciszkami zawsze znajdzie się czas 🙂
Julcia z Babcią Danusią i Ciocią Dominisią
i jeszcze uwiecznione chwile radości 🙂
pozdrawiam 🙂