Zanim jeszcze dojdę do tej zabawy kilka tzw „faktów”.
Julcia dziś nad ranem miała napad, ma je ostatnio dosyć często bo co ok 2, 3 tygodnie. Mam nadzieję, że przez turnus, na który jedziemy w niedzielę przejdzie bez takich ekscesów.
Po wizycie u neurologa w zeszłym tygodniu zmieniliśmy trochę leki, tzn zwiększyliśmy dawkę jednego (Topamaxu) a drugi (Depakinę) zamieniliśmy na jego wygodniej dla Julci dawkowany, odpowiednik (Orfiril). Okres przesilenia wiosennego i potem upały latem, są dla Julci najtrudniejsze z powodu nasilającej się padaczki. Zwiększenie dawki leku ma temu zapobiec, jak narazie za wcześniej żeby mówić o rezultatach, ale mamy nadzieję, że lek zacznie działać zanim zaczną się upały.
Napad nie był duży, obyło się bez wlewki, dlatego Julcia, po odespaniu go, w dobrym humorze poszła do przedszkola. Trzeba było tylko odwołać rehabilitanta który miał przyjść do nas rano przed przedszkolem.
Poza tym w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach Julci przerwało się więzadełko pod języczkiem… Wczoraj w trakcie karmienia zauważyłam, że leci jej krew i okazało się, że to od tego. Dziś, niespodziewanie, Pani Małgosia, logopeda w przedszkolu, ucieszyła się z tego faktu, bo Julcia miała więzadełko króciutkie i już kiedyś doradzano nam jego podcięcie. No i proszę, mówisz i masz! (po pięciu latach… 🙂 ) teraz trzeba przypilnować żeby nie przyrosło znowu. Na szczęście nie zauważyliśmy żeby Julcię coś bolało z tego tytułu, także oby wyszło jej to na dobre 🙂
No ale przecież miało być o zabawie 🙂 Julcię czeka ciężki turnus, więc trzeba się odstresować, dlatego dziś spędziliśmy popołudnie w tzw. „kuleczkach” 🙂 z dwoma kuzynami Julci. Odebrałam Julcię z przedszkola i poszliśmy prosto na plac zabaw. To najlepsze miejsce na spędzenie deszczowego popołudnia. Szczerze mówiąc aż mi głupio, że częściej tam nie chodzę bo „Aniołowo” (tak nazywa się ten plac zabaw dla dzieci) jest dokładnie na przeciwko moich okien, trzeba przejść na drugą stronę ulicy… Ale mamy z Martą (męża siostrą) plan – będziemy się tam wybierać częściej 🙂 a dwie zmotywowane pozytywnie Mamy to nie jedna 🙂
Julcia zadowolona turlała się w kuleczkach, Konradek ratował księżniczki wozem strażackim (załapałyśmy się wszystkie) a drugi kuzynek, Sebcio biegał wszędzie gdzie tylko mógł (i nie mógł… 🙂 )
Wykorzystując zdolności akrobatyczne (których nie mam…) próbowałam zrobić zdjęcia jednocześnie trzymając Julcię, trochę Ciocia pomogła, także coś tam na nich widać 🙂 Nie są to co prawda zdjecia Taty ale on jest poza konkurencją, a ja przecież w końcu do czegoś mam ten mój aparacik 🙂
a po zabawie przyszedł czas na zasłużony posiłek 🙂 czyli na obiadek do domku 🙂